wtorek, 26 września 2017

JESIENNY TAG KSIĄŻKOWY


No i nadszedł ten czas w roku. Dni stają się coraz krótsze, wieczory coraz dłuższe, swetry i ciepłe dresy zdominowały sklepy odzieżowe. Wszystkie osoby ciepłolubne załamują ręce wobec wizji prawie półrocznego ochłodzenia, a my, miłośnicy cieplutkich kocyków, egipskich ciemności o piątej po południu i kubka herbaty/kawy/kakao przyjemnie grzejącego nasze dłonie, jesteśmy bliscy ekstazy. Cóż lepiej wprowadzi nas w jesienny nastrój niż przygotowanie sobie listy lektur na najbliższe kilkadziesiąt wieczorów? Bo zakładam, że kocyki i kubki już mamy w gotowości. Może moje odpowiedzi na pytania z jesiennego tagu książkowego pozwolą znaleźć komuś następną najlepszą październikową/listopadową/grudniową książkę:)

Kocyk, herbata i książka, czyli powieść idealna na jesienne wieczory.

"Ani śladu Elizabeth" Emmy Healey nie jest zbyt znaną książką, a szkoda, bo to całkiem ciekawa pozycja. Śledzę nominacje do Women's Prize for Fiction, a debiut Healey znajdował się na długiej liście w 2015 roku, stąd moje nią zainteresowanie. Bohaterką jest starsza kobieta, Maud, u której stopniowo pogarsza się pamięć. Maud jest przekonana, że jej przyjaciółce Elizabeth, której nie może nigdzie znaleźć, stało się coś złego, usiłuje dojść prawdy pomimo coraz większych dziur we wspomnieniach. Staruszka stara się temu zaradzić jak może, zostawia sobie różne tropy, które mają pomóc jej pamiętać - notatki, przedmioty, cokolwiek co ma związek z tą dziwną sprawą. Wysiłek jaki w to wkłada owocuje przywołaniem gdzieś z zakamarków myśli tragicznej historii sprzed wielu, wielu lat, kiedy to jej siostra niespodziewanie zniknęła, również w niewyjaśnionych nigdy okolicznościach. Historia kryminalna nie zawodzi, aczkolwiek tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, jest po prostu niesamowicie wiarygodnie przedstawiony proces demencji u człowieka i to z punktu widzenia samego chorego, w tym małe, niby nieistotne rzeczy, które świadczą o tym, jak poważny jest to problem (najbardziej chyba pozostawione wszędzie w domu kubki z ledwo napoczętą herbatą). Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądała starość, a dzięki przeczytaniu "Ani śladu Elizabeth" posunę się do stwierdzenia, że prawie przekonałam się o tym na własnej skórze. Wielka w tym zasługa młodziutkiej autorki, która napisała tę książkę zainspirowana opieką nad swoimi dwiema babciami; widać ogrom pracy i merytoryczne zapoznanie się z problemem demencji, to wszystko składa się na bardzo trafny obraz tego, z czym człowiek musi się zmierzyć w wieku podeszłym.

Czy jest to książka pasująca do kocyka i kubka? Jak najbardziej; kto powiedział, że te warunki nie sprzyjają czytaniu niepokojących książek?



Kalosze i kałuże, czyli książka, która zapewniła Tobie wiele frajdy.

"Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu" Doroty Masłowskiej była dla mnie niczym zabawa na placu zabaw, pozwalająca na odprężenie, jednocześnie niebywale inteligentna i zabawna. Spostrzeżenia Masłowskiej odnośnie kultury, a już popkultury najbardziej, były bezcenne i wywoływały u mnie na przemian salwy śmiechu i bezbrzeżnego podziwu. Gdybym tylko mogła, posadziłabym ją, Dorotę Masłowską, przed telewizorem i kazała oglądać te wszystkie nonsensowne, niepotrzebne programy, a potem musiałaby dzielić się ze mną swoimi przemyśleniami...I to jest chyba jedyny słuszny sposób w jaki można oglądać tak zwaną telewizję rozrywkową.



Hulający wiatr, czyli powieść, która targała Twoimi emocjami.

Żyłam spokojnie swoim nudnym życiem, z daleka od wszelkich zawirowań świata, a potem sięgnęłam (na wpół świadomie) po "Dziewczynę z sąsiedztwa" Jacka Ketchuma i nic już nigdy nie było takie samo. Jeżeli wydaje Ci się, że wiesz co to przemoc, przeczytaj "Dziewczynę"...To nie będzie wiatr, to będzie prawdziwy huragan, który spustoszy Twoje sumienie i pozostawi je niespokojnym na długie, długie dnie.



Deszczowa pogoda, czyli ogromny wyciskacz łez, czyli...

"Siedem minut po północy" Patricka Nessa. Co bardziej wyciska łzy niż historia chłopca, który nie może się pogodzić z ciężką chorobą matki i tym, co nieuniknione? Łapcie za karton chusteczek i nie pozwólcie nikomu się oglądać podczas czytania, bo będzie brzydko...



Złota polska jesień, czyli królowa trzeciej pory roku.

"Wichrowe wzgórza" Emily Brontë, czyli moja najukochańsza książka z epoki, jedna jedyna słuszna opowieść o miłości i szaleństwie. Uwielbiam wracać do tej historii, na wrzosowiska, gdzie wyje wiatr i do tych tajemniczych domostw, gdzie nocami nie dają spać odgłosy skrobania w okno...Nie wyobrażam sobie książki, która smakuje lepiej jesienią jak tylko właśnie ta.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz