środa, 28 lutego 2018

KREDZIARZ, C.J. Tudor



Rok 1986 okaże się przełomowym dla mieszkańców małego angielskiego miasteczka. Seria dziwnych zdarzeń i nieszczęśliwych wypadków okaże się tylko zapowiedzią najbardziej szokującego i niewyobrażalnego wydarzenia - grupka nastolatków, porozumiewająca się wówczas między sobą za pomocą znaków robionych kredą, właśnie dzięki znakom znajdzie w lesie rozczłonkowane ciało dziewczyny, ich starszej koleżanki, którą znają ze szkoły. Kto mógł dokonać tak bestialskiego czyny? Mordercy nie udaje się złapać i osądzić, ostatecznie sprawa pozostaje bez zamknięcia. Mija trzydzieści lat. Eddie, główny bohater, jeden z chłopców, którzy odnaleźli zwłoki, dostaje anonimowy list - na kartce papieru narysowany kredkami jest kreskowy ludzik z pętlą na szyi, zaś z koperty wypada kawałek kredy...

"Kredziarz" to debiut brytyjskiej autorki C.J. Tudor i muszę przyznać, że autorka ustawiła sobie dość wysoko poprzeczkę. Ciężko uwierzyć, że tak mroczna i zgrabna pod względem fabularnym książka jest dopiero pierwszą w jej dorobku - nawet jeśli pojawiły się drobne niedociągnięcia, sądzę, że nie mają one wpływu na generalny odbiór książki przez czytelnika. Ed, główny bohater i jednocześnie narrator książki, opowiada nam swoją historię, przeplatając wydarzenia bieżące tymi, które miały miejsce trzy dekady temu. Tak więc w jednym rozdziale śledzimy perypetie wszędobylskich nastolatków, nieświadomych, że oto mijają ostatnie chwile ich beztroskiego dzieciństwa, a zaraz w następnym towarzyszymy mężczyźnie, z którym życie nie obeszło się najłagodniej, bo do traumy z młodości dołączyła choroba ukochanego ojca.

Dużo się tu dzieje, fabuła posuwa się zgrabnie naprzód, dostarczając nam zarówno odpowiedzi na nurtujące nas pytania, jak i kilku zaskakujących zwrotów akcji - te naprawdę robią wrażenie, a autorka zaskakuje nawet wtedy, gdy wydaje się, że już wszystkie karty zostały odkryte. Bardzo podoba mi się atmosfera panująca w książce, która przecież po części opowiada o nastolatkach, ale nie ma tu miejsca na młodzieńczy optymizm i beztroskę. Autorka stawia na tę dość ponurą stronę dorastania, i słusznie - moim zdaniem jest to trudny czas w życiu, a wszystkie negatywne emocje jakie targają młodym człowiekiem, skutecznie wpisują się w tym przypadku w klimat grozy, jaki stopniowo ogarnia małą społeczność po kilku nieprzyjemnych epizodach. I to jest kolejny aspekt, który zwrócił moją uwagę - wydarzenia toczące się pozornie w tle opowieści Eda i rodząca się frustracja i przerażenie dorosłych, gdy niektóre sprawy wymykają się spod kontroli, a eskalacja przemocy wydaje się nie mieć końca.

Ogólnym wydźwiękiem książki jest refleksja, że zło czai się wszędzie, nawet tam, gdzie nie spodziewamy się go znaleźć, a maski jakie przybiera, mogą nas skutecznie wywieść w pole. Do tego dochodzi jeszcze mocna nostalgia lat osiemdziesiątych, tak znajoma z serialu "Stranger Things" i książek Kinga, do których nawiązuje stylistyką autorka i "Kredziarza" można spokojnie polecić miłośnikowi książek z dreszczykiem, a wciągająca akcja i zaskakujące zakończenie nie powinny rozczarować. Warto też z pewnością śledzić poczynania autorki; jeśli każda następna jej powieść będzie tak samo dobra lub nawet lepsza, smakosze thrillerów mogą spać spokojnie, nie grozi im czytelnicza posucha.


A mowa o...

Kredziarz, C.J. Tudor, wyd. Czarna Owca, 28 luty 2018r., tyt. oryg. The Chalk Man, przekład: Piotr Kaliński, 384 strony

wtorek, 20 lutego 2018

MARTWA JESTEŚ PIĘKNA, Belinda Bauer



"Martwa jesteś piękna" - już sam tytuł wzbudza emocje w czytelniku, sprawia, że gdzieś po plecach przechodzi nas lekki dreszcz. Owo słodkie wyznanie zapowiada nam, że będziemy mieli do czynienia z nie lada szaleńcem, jednocześnie budzi naszą ciekawość, ale i niepokój. Na pewno nie ma co się bać, że książka sprawi nam zawód - to prawdziwa petarda, wciąga i bawi, niekiedy wzbudza obrzydzenie dość makabrycznymi scenami i jednocześnie posiada kilka naprawdę świetnych postaci, którym się kibicuje i życzy jak najlepiej w starciu z mordercą...

Całość rozpoczyna się sceną jak z najlepszego horroru - młoda kobieta udaje się w sobotę do pracy do pustego niemal budynku biurowca, a na swoim piętrze spostrzega nieznajomego mężczyznę, który zdecydowanie nie ma najlepszych zamiarów względem niej. Dziewczynie udaje się uciec na parter, wyjście jest już w zasięgu ręki, gdy nagle okazuje się, że nie ma kluczy przy sobie, bowiem rzuciła nimi wcześniej w napastnika (co oczywiście niewiele jej dało)...Gdy ciało zostaje zauważone, na miejscu zbrodni pojawia się nie tylko policja, ale i dziennikarze, a wśród nich Eve Singer, telewizyjna reporterka kryminalna. Złośliwy los sprawi, że drogi Eve i zbrodniarza się przetną, a nieświadoma niczego kobieta zrobi ogromne wrażenie na psychopacie, który odtąd będzie uważał ją za bratnią duszę, jedyną osobą, która jest w stanie go zrozumieć, a następnie zacznie dedykować jej kolejne, coraz to makabryczniejsze, morderstwa...

Książka Bauer za swój główny cel zdaje się obierać trywializację śmierci w mediach, robienie ze zbrodni sensacji o jednodniowej dacie ważności. Gdy ekscytacja widzów gaśnie, a temat zostaje wyczerpany, dziennikarze, niczym sępy, szukają kolejnej tragedii, którą mogą sprzedać, aby utrzymać zainteresowanie odbiorców i pozostać ciągle w grze, używając do tego niekiedy środków, które dla wielu mogą okazać się nieetyczne. Ten głód śmierci wykorzystany zostaje przez mordercę, który w dziennikarce zajmującej się sprawami kryminalnymi dostrzega wiele wspólnych cech - przede wszystkim oboje doceniają "dobrą" zbrodnię, popełnioną z okrucieństwem, która postronnego widza zaszokuje i jednocześnie dobrze się sprzeda. Dlatego zabójca decyduje się na rozpoczęcie specyficznej gry, w którą wciąga Eve, a sednem całej książki, najważniejszym pytaniem jest nie kto zabija, ale jak szybko uda się go złapać zanim jego chora sztuka - bo o swoich zbrodniach myśli w kategorii dzieł, a siebie nazywa artystą - pochłonie więcej niewinnych ofiar.

Na wzmiankę na pewno zasługują bohaterowie, zarówno ci pierwszo, jak i drugoplanowi. Autorka stworzyła pełnokrwiste, wiarygodne, dopracowane w każdym szczególe postaci, niezależnie od tego, czy jest to sadystyczny psychopata, który w wyniku niezbyt szczęśliwego dzieciństwa czuje się usprawiedliwiony do zabijania innych w imię źle pojmowanej sztuki, czy też sąsiad głównej bohaterki, który choć początkowo gburowaty, okazuje się człowiekiem o złotym, lecz złamanym przez tragedię rodzinną, sercem. Sama Eve jest ciekawą postacią, nie boi się wyzwań i chociaż zwyczajnie po ludzku czasami sobie nie radzi psychicznie ze świadomością, że jest na świeczniku morderczego psychopaty, to jednak wciąż potrafi podejmować niebanalne, zaskakujące decyzje.

Świetna rozrywka na kilka wieczorów - inteligentna, dowcipna, trzymająca w napięciu, a jednocześnie miejscami bawiąca absurdalnym humorem sytuacyjnym książka. Jeśli lubicie soczyste, krwawe thrillery, gdzie trup ściele się gęsto, a morderca bawi się z osobą go poszukującą w kotka i myszkę, powinniście być usatysfakcjonowani. Ja czuję spory apetyt na inne książki autorki, a z pewnością wejdę w posiadanie wydanych u nas w 2010 roku "Szczątków" - polecam Allegro, pozycja jest łatwo dostępna. Mam nadzieję, że to co było dla mnie ogromną zaletą, czyli poczucie humoru i bohaterowie, znajdę i w innych jej książkach.

 A mowa o...
Martwa jesteś piękna, Belinda Bauer, wyd. Muza, 28 lutego 2018r., tyt. oryg. The Beautiful Dead, przekład: Paweł Wolak, 448 stron

sobota, 17 lutego 2018

KOŁYSANKA, Leila Slimani



Książka, którą pochłonęłam w kilka godzin i której nie byłam w stanie odłożyć ani na sekundę. Ciężko uwierzyć, że ta w sumie dość niewielka objętościowo rzecz zawiera w sobie historię tak mrożącą krew w żyłach, ale jednocześnie nie nieprawdopodobną. Oto czteroosobowa rodzina z Paryża, młode małżeństwo z dwójką małych dzieci, wkracza w nowy etap życia. Matka, zmęczona brzemieniem macierzyństwa, ambitna, aczkolwiek niespełniona prawniczka, pragnie znowu realizować się na polu zawodowym. Rodzice przeprowadzają surową selekcję i wybierają nianię, która wydaje im się najbardziej odpowiednia do sprawowania opieki nad ich skarbami. Jak się dość szybko okaże nie mogli lepiej trafić, niania bowiem okazuje się prawdziwym klejnotem, bez którego nie będą potrafili wyobrazić sobie życia. Nie dość, że uwielbia dzieci, a i one nie mogą się bez niej obejść, to jeszcze wprowadza ład nie tylko do zabałaganionego mieszkania, ale i też do chaotycznego życia jego mieszkańców. Co się jednak stanie, gdy okaże się, że niania również przywiązana jest do swoich pracodawców, ale już w trochę bardziej niezdrowy sposób, a w dodatku nie jest tak kryształowo idealna, jak chciałaby być postrzegana?

Historia w "Kołysance" opowiedziana jest w interesujący sposób - na samym początku, już w pierwszym akapicie czytelnik dowiaduje się o wstrząsającej tragedii, jaka ma miejsce w domu zwykłej paryskiej rodziny. Dość powiedzieć, że te kilka zdań szokuje i porusza czytelnika, który raczej nie spodziewał się tak dramatycznego rozpoczęcia książki, jednocześnie dzięki takiemu zabiegowi buduje się od razu atmosfera grozy i napięcia. Od kolejnego rozdziału wracamy do punktu, od którego cała historia się zaczęła, czyli do początku, kiedy to matka decyduje się na powrót do pracy i zaczyna się poszukiwanie niani. Rozdział po rozdziale coraz wyraźniej widzimy, dlaczego doszło do dramatu, a także jasne staje się, że można było go uniknąć, że pojawiały się znaki, które zostały jednak przez osoby poszkodowane zignorowane.

O czym tak naprawdę jest "Kołysanka"? To przede wszystkim opowieść o macierzyństwie, o wewnętrznym konflikcie współczesnej matki, która chce być aktywna zawodowo, chce i potrzebuje pracować, ale jednocześnie obwinia się o to, że te pragnienia są egoistyczne, że na jej wyborze cierpi rodzina, a ona nie jest idealną matką dla swoich dzieci. W głębi duszy wie bardzo dobrze, że nie potrafi się w stu procentach oddać tylko opiece nad dziećmi, gdyż pozbawia ją to w pewien sposób własnej tożsamości i kładzie się cieniem na jej zdrowiu psychicznym, a co za tym idzie, odbija się to również i na samopoczuciu dzieci. W "Kołysance" mamy do czynienia z dwoma matkami i chociaż dzieli je wiele, reprezentują zaskakująco podobny stosunek do wykonywanej przez siebie pracy - z czasem widzimy, że historia jednej z nich mogłaby stać się ostrzeżeniem dla tej drugiej, ale jednak w  ostatecznym rozrachunku te dwie postaci zestawione są na zasadzie kontrastu.

To także opowieść o szaleństwie, które kryje się głęboko w człowieku, które nawarstwia się powoli pod pozornie idealną, gładką powierzchnią, aby potem równie powoli, niemal niedostrzeżenie dla oka tę powierzchnię mącić z początku mikroskopijnymi, a potem coraz to wyraźniejszymi zmarszczkami, aż w końcu, gdy zabraknie pomocy z zewnątrz, nie ma innego wyjścia, jak tylko dać mu upust. Nie dostajemy wprost wytłumaczenia, skąd się ono bierze, ale czytając pomiędzy wierszami możemy się domyślić, że jest trochę efektem samotności, trochę niezrozumienia, niewłaściwych wyborów, a często pamiątką po złym dzieciństwie.

"Kołysanką" Slimani zdobyła w 2016 roku najbardziej prestiżową nagrodę literacką we Francji, czyli Nagrodę Goncourtów. I tutaj jest moje jedyne "ale" względem tej pozycji. Chociaż uważam, że jest to książka niesamowita, naprawdę świetnie napisana, nie wiem, czy zasługuje na tę akurat nagrodę. Zdecydowanie ciężko wpasować ją do jednego tylko gatunku; najbardziej wpisuje się chyba w stylistykę thrillera, aczkolwiek uniwersalność tej historii i trafne obserwacje społeczne na pewno podnoszą jej wartość jako dzieła literackiego, ale nie jest to powieść, którą można by odczytywać wielopłaszczyznowo. Moim zdaniem to trochę za mało, a patrząc jeszcze na "Kołysankę" pod kątem utworu literackiego, który najwierniej miałby oddać ducha swoich czasów, jak najlepiej ukazać nastroje panujące w społeczeństwie - to chociaż pojawia się kilka dość znaczących scen, nie nazwałabym książki Slimani dziełem spełniającym takie kryterium.

Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że "Kołysanka" to diabelnie dobry tytuł i warto się z nim zapoznać. Warto przekonać się na własnej skórze, jak tragiczna to jest historia, jak bardzo współczesna i jak łatwo miejscem jej akcji mogłoby być każde miasto w Polsce, nie tylko Paryż. Warto sprawdzić, jak łatwo i jak bardzo nieostrożnie jest uwierzyć w kogoś nieznajomego i powierzyć mu całe swoje życie.


A mowa o...

Kołysanka, Leila Slimani, wyd. Sonia Draga, 20 września 2017r., tyt. oryg. Chanson douce, przekład: Agnieszka Rasińska-Bóbr, 280 stron
 

czwartek, 8 lutego 2018

DZIECKO, Fiona Barton



Bardzo dobry, kameralny thriller psychologiczny o mocnym, kobiecym wydźwięku, bowiem to kobietom najwięcej miejsca w "Dziecku" poświęca Fiona Barton, autorka, której debiutancka "Wdowa" podbiła serca wielu miłośników tegoż gatunku. Barton, która pracowała m. in. w Daily Mail, Daily Telegraph i The Mail on Sunday (niedzielnym wydaniu Daily Mail, gdzie zajmowała stanowisko redaktor naczelnej i zdobyła tytuł Dziennikarza Roku przyznawany podczas National Press Awards), po raz kolejny stworzyła historię, która skupia się na śledztwie przeprowadzanym właśnie przez dociekliwą dziennikarkę, postać znaną już czytelnikom jej debiutu.

Punktem wyjścia całej historii jest makabryczne znalezisko - na placu budowy jeden z robotników znajduje niewielki szkielet, który okazuje się być szczątkami noworodka. Krótka i dość niepozorna wzmianka w gazecie okazuje się być jednak przełomowa dla trzech zupełnie obcych sobie kobiet, głównych bohaterek "Dziecka", których ścieżki już wkrótce połączą się w zupełnie zaskakujący dla nich sposób. Mamy więc Angelę, około sześćdziesięcioletnią kobietę, której nowo narodzona córeczka Alice została uprowadzona w biały dzień ze szpitala, i której zniknięcie nie zostało nigdy wyjaśnione, a dziewczynki nie udało się odnaleźć. Jest również Emma, pracująca w domu mężatka, na której, podobnie jak na Angeli, artykuł o dziecku robi piorunujące wrażenie, oznacza bowiem cofnięcie się do przeszłości, do wydarzeń, które kobieta usiłowała wypchnąć ze świadomości i trzyma w sekrecie przed najbliższymi. Wreszcie trzecia bohaterka, Kate, reporterka kryminalna, w pozornie niewiele znaczącej wiadomości widzi większą historię. Czuje, że za niezidentyfikowanymi szczątkami może kryć się większa historia, że gdzieś tam jest matka i osoba, która ciała dziecka się pozbyła. Instynkt dziennikarski nie pozwala jej więc nie wziąć sprawy w swoje ręce i kobieta rozpoczyna własne śledztwo...

Mocnym aspektem są właśnie postaci kobiece, wyraźne, niejednoznaczne, wzbudzające zarazem wiele sympatii, ale również sporo irytacji swoim bezmyślnym nieraz zachowaniem. Wyraźny prym wiedzie tutaj postać Kate, silnej, zdeterminowanej kobiety, która ma wieloletnie doświadczenie jako dziennikarka i nie tylko znakomicie odnajduje się w środowisku zdominowanym przez mężczyzn, ale w mistrzowski sposób potrafi poprowadzić swojego rozmówcę tak, aby uzyskać odpowiednie wiadomości. Jestem wdzięczna autorce za zbudowanie tej postaci na cechach tak bardzo niestereotypowych - Kate jest pracoholiczką, więcej czasu spędza szukając materiału do kolejnego reportażu niż w domu, ale nie jest też tak, że jest fatalną matką i żoną, po prostu czasami zawodzi, jak każdy człowiek. Możemy domyślać się, że niektóre wybiegi, do których ucieka się dziennikarka, aby wzbudzić w swoich interlokutorach jak najwięcej zaufania i uzyskać od nich jak najlepsze informacje, zostały sprawdzone przez samą autorkę podczas jej imponującej kariery reporterki. Takie smaczki zdecydowanie nadają akcji dynamiki i uatrakcyjniają śledztwo prowadzone przez Kate.

Poprzez ukazanie losów różnych kobiet na przestrzeni kilkudziesięciu lat, "Dziecko" staje się komentarzem do obecnych nastrojów we współczesnym społeczeństwie, a zwłaszcza w jego żeńskiej części. Nie wiem na ile było to zamierzone przez autorkę, ale w swojej książce porusza tematy aktualne, wręcz palące pod względem swojego znaczenia: aborcję, gwałt, molestowanie, nierówną pozycję kobiet i mężczyzn na gruncie zawodowym. Nie wybrzmiały jeszcze echa po akcji #metoo, wciąż słychać o kolejnych marszach kobiet walczących o parlamentarne prawo jakim jest możliwość decydowania o swoim ciele i życiu. I chociaż zdarzają się ogromne sukcesy, tak jak np. w Islandii, gdzie od 1 stycznia wprowadzono ustawową równość stawek dla mężczyzn i kobiet, to jeszcze dużo czasu minie zanim pozycja kobiet w społeczeństwie ukierunkowanym na przemoc wobec nich (a nierzadko również i dzieci) ulegnie znaczącej poprawie. Przykład? Wystarczy choćby wspomnieć o prawie do aborcji, bardzo kontrowersyjnej kwestii, lub o opiece okołoporodowej, sprawach dotyczących głównie kobiet, o których głównie decydują kierujący się własnym światopoglądem mężczyźni.

Bardzo podobało mi się niespieszne tempo książki, to że nie ma tu zawrotnej akcji, ale i tak nie sposób oderwać się od czytania. Dobrze zbudowane portrety psychologiczne bohaterek i ważny komentarz do obecnej sytuacji kobiet, traumatyczne historie, o których już kiedyś słyszeliśmy i zapewne jeszcze niestety usłyszymy, to wszystko sprawia, że książka, chociaż głównie mieszcząca się w kategorii tych, które dostarczają czytelnikowi przede wszystkim rozrywki, daje jednak odrobinę do myślenia, a to już zawsze jest dobry powód, aby po nią sięgnąć.



A mowa o...
Dziecko, Fiona Burton, wyd. Czarna Owca, 15 lutego 2018r., tyt. oryg. The Child, przekład: Agata Ostrowska, 544 strony

niedziela, 4 lutego 2018

Mój tydzień w pigułce (3)



KSIĄŻKOWO

Kolejny tydzień zleciał nie wiadomo kiedy, mało tego, jeszcze wczoraj świętowaliśmy w Sylwestra, a dzisiaj z każdej strony atakują nas nadciągające Walentynki. Do mojego ulubionego (e, nie) święta jeszcze na szczęście daleko, wróćmy do moich ubiegłotygodniowych czytanek, których wydawało mi się, że było więcej. Książki zaprzątały moją głowę intensywniej niż zwykle, bowiem zbliżają się moje urodziny i pod pozorem promocji na dwie książki, na których mi zależało, do których dorzuciłam jeszcze kilka innych, poczyniłam już stosownie szalone zakupy. Może to właśnie przyćmiony rozsądek odpowiedzialny jest za jedną ukończoną książkę w tym tygodniu i kilka rozbabranych? O "Dziecku" Fiony Barton, bardzo przyjemnym thrillerze o bardzo kameralnej atmosferze, postaram się opowiedzieć na blogu jeszcze w tym tygodniu, natomiast w czytaniu obecnie jest "Martwa jesteś piękna" Belindy Bauer, również thriller, tym razem jednak z bardziej dynamiczną akcją i z dużą dozą humoru, przynajmniej na pierwszych pięćdziesięciu stronach.


FILMOWO

Może ostatnimi czasy nie oglądam filmów tak często, jakbym chciała, ale jeśli już coś wybiorę, zwykle okazuje się to moim osobistym hitem. Tego, że najnowsza odsłona przygód Thora będzie znakomita, spodziewałam się już od momentu obejrzenia zwiastunów, jednak rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Jest niezwykle zabawnie, sceneria jest bajeczna, czy to na Ziemi czy w Kosmosie, efekty specjalne nie są natrętne, a scenariusz stara się unikać stereotypów typowych dla tego rodzaju kina. "Thor Ragnarok" awansował do czołówki moich ulubionych filmów Marvela - ale nawet jeśli ten gatunek Was nie interesuje, myślę, że "Thor", będący mieszanką komedii, kina akcji i fantastyki, obroni się po prostu jako przyjemna rozrywka w nudne popołudnie.




Trzy linki do trzech znakomitych blogów i ważnych, ciekawych tekstów:
  • Dla mnie serial kultowy, idealny, mówiący o życiu i relacjach pomiędzy ludźmi jak mało który. Może ciuchy i fryzury bohaterów wyszły z mody, ale przesłanie, które kryje się za każdym odcinkiem, nigdy - tak uważałam, jak się ostatnimi czasy okazało, podobno niesłusznie. Jak "Przyjaciół" odebrali tzw. milenialsi? Można się zdziwić! Rewelacyjny tekst na blogu Jak dziewczyna.
  •   Seria wpisów na blogu Stacja Książka absolutnie obowiązkowa dla każdego, kto bloguje o książkach i marzy o nawiązaniu współpracy z wydawnictwem bądź już nawiązał takową. Na dzień dzisiejszy (4.02.2018) dostępne są już dwa, oba z perspektywy pracowników wydawnictw, którzy dzielą się swoimi uwagami na ten temat, m.in. mówią o największych błędach, jakie popełniają blogerzy aspirujący do bycia recenzentami. Wkrótce pojawią się dwa kolejne - trzeci z udziałem wydawców i jeden, w którym o współpracy wypowiadają się sami blogerzy. Dla mnie bardzo inspirujące i warte polecenia! 
  • Hejt czy rzetelna krytyka? Kwestia czasami mocno kontrowersyjna, ale niezwykle istotna, zwłaszcza dla osób, które publikują swoje wypowiedzi na blogach czy portalach książkowych. Gdzie przebiega granica? Ważny tekst na blogu Tanayah Czyta. 

Jakie ciekawe książki wpadły Wam w ręce w ubiegłym tygodniu? Co fajnego obejrzeliście? Jakie są Wasze plany na ten tydzień?:) Don't be a stranger:)

sobota, 3 lutego 2018

GRZESZNICA, Petra Hammesfahr



"Grzesznica" Petry Hammesfahr, niemieckiej pisarki thrillerów i powieści kryminalnych, oprócz nieco brzydkiej okładki - i nie jest to bynajmniej wina Jessiki Biel, ja po prostu nie przepadam za okładkami filmowymi - posiada tak wciągającą akcję i tak fenomenalną atmosferę, że nie sposób nie przeczytać tej książki najszybciej jak tylko jest to możliwe. Nie można oderwać się od niej w żaden sposób, dopóki nie pozna się całej, jak się po przeczytaniu okaże tragicznej, historii głównej bohaterki.

Początek książki jest jak wyjęty z filmu Hitchocka - rozpoczyna się od wstrząsającej sceny, kiedy to młoda kobieta o imieniu Cora, która spędza pozornie spokojne i gorące popołudnie wraz z mężem i małym synkiem nad jeziorem, zupełnie nieoczekiwanie, pod wpływem sobie tylko wiadomego impulsu, rzuca się z nożem na nieznajomego mężczyznę i zabija go na miejscu. Cora ze spokojem i determinacją przyznaje się do winy i jedyne czego pragnie, to jak najszybciej znaleźć się w więzieniu, aby rozpocząć odsiadywanie wyroku. Problem w tym, że zajmujący się jej sprawą detektyw, policjant o długoletnim doświadczeniu, nie bardzo wierzy w brak motywu u morderczyni, szybko domyśla się, że za kłamstwami i szalonymi wyznaniami, którymi karmi go Cora, jest poważniejsza historia. Kierując się intuicją, wbrew swojemu rozsądkowi, nie odpuszcza kobiecie dopóki nie wyciągnie z niej prawdy, chociaż niektóre sekrety głęboko skrywane na dnie jej świadomości okażą się druzgocące i równie ohydne jak i zbrodnia, której dokonała.

Autorka znakomicie poprowadziła postać Cory i jej historię - dzięki jej manipulacjom, kluczeniu, omijaniu istotnych dla śledztwa zdarzeń, czytelnik pomimo wstrząsającego początku absolutnie nie jest przygotowany na to, co czeka go w każdym kolejnym rozdziale, nie jest też w stanie całkowicie sympatyzować z bohaterką. Czyn, którego się dopuściła staje się konkretnym pretekstem do zagłębienia w przeszłość, chociaż ta ze wszystkich sił stara się wymazać ją z pamięci,  Nie da się ukryć, że historia dzieciństwa i dorastania kobiety robi ogromne wrażenie. Pojawia się wątek molestowania, gwałt, niepełnosprawność, ortodoksyjna pobożność unicestwiająca istnienie jakichkolwiek zdrowych relacji pomiędzy członkami rodziny. Czasami naprawdę trzeba odłożyć na chwilę książkę i zaczerpnąć powietrza, tak przytłaczająca jest ta opowieść, której groza zostaje z czytelnikiem na długo po przeczytaniu.

Ponieważ mamy tutaj z odwróconym schematem - wiemy, kto zabił, ale nie wiemy dlaczego, książka skupia się mocno na motywach kierujących bohaterką, duży nacisk położony jest na aspekt psychologiczny postaci. Osoby szukające w kryminałach krwawych mordów i pojawiających się co krok zwrotów akcji mogą być zawiedzione, ponieważ tutaj mamy do czynienia głównie z wspomnieniami bohaterki z domu rodzinnego i prowadzonym w czasie teraźniejszym śledztwem. Docieranie do sedna sprawy przypomina trochę obieranie cebuli - musimy odkrywać kolejne warstwy, aby poznać całą prawdę, aby dowiedzieć się kim naprawdę jest Cora i co popchnęło ją do tak okrutnego czynu. Otrzymujemy za to solidne studium psychologiczne kobiety, która choć fikcyjnym, jest doskonałym przykładem na to, jak zrujnowane dzieciństwo może tragicznie odcisnąć się na dorosłym życiu.

Książka została napisana w roku 1999, co według mnie jest zawsze warte odnotowania z tej przyczyny, że nie jest ona w żaden sposób związana z modą na tworzenie w gatunku domestic thriller. Jej autorka nie mogła zostać w żaden sposób zainspirowana "Zaginioną dziewczyną" czy też "Dziewczyną z pociągu", co tylko świadczy o tym, jak oryginalna i w pewien sposób ożywcza, na tle dzisiaj powstających thrillerów jest fabuła "Grzesznicy".

Fani gatunku nie powinni być zawiedzeni, o ile tylko przygotują się właśnie na kameralny kryminał, z ciekawą fabułą, gdzie zdarzenia z przeszłości mocno odciskają się na bohaterce, zmuszając jednocześnie czytelnika do głębokiego zastanowienia nad tezą stawianą przez autorkę, że ten, kto raz zaznał piekła w swoim życiu, jest na nie skazany aż do śmierci. Moim zdaniem warto. Czy serial na podstawie książki też warto, tego jeszcze nie wiem, ale chętnie się kiedyś przekonam, choćby po to, by przekonać się do jakiego stopnia jego twórcy wierni byli książce.

Grzesznica, Petra Hammesfahr,wyd. Otwarte, 31 stycznia 2018, tyt. oryg. Sünderin, przekład Barbara Tarnas, 432 strony