sobota, 31 marca 2018

NA CO POLOWAĆ W KWIETNIU? Subiektywny przegląd zapowiedzi książkowych


Nastał czas wiosenny - więcej słońca, coraz dłuższy dzień, coraz przyjemniej w przyrodzie. Plener coraz bardziej kusi, a czy może być coś przyjemniejszego od połączenia czytania z pobytem na świeżym powietrzu? Nie mogę się doczekać, kiedy dane będzie mi w końcu przysiąść na ławeczce i wyciągnąć książkę. Tylko co to będzie za książka? Dzięki mnogości (znowu, mój portfel popełnia właśnie seppuku gdy piszę ten tekst) tytułów wydawanych w kwietniu, trudno będzie zdecydować się na tylko jedną książkę do torebki:) Jeżeli zaś macie zakaz kupowania nowych książek, stanowczo unikajcie księgarń, blogów i bookstagramów w okolicy 18 kwietnia - najwięcej pozycji ma właśnie premierę tego dnia.


Zacznę od tytułów, które najbardziej mnie interesują:
"Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry" Reni Eddo-Lodge to mój absolutny numer jeden w tym miesiącu, niesamowicie ważna książka o rasizmie i o uprzywilejowaniu białych (Karakter, 25.04).  
"Błoto" Hillary Jordan, czyli książka w oparciu o którą nakręcony został znakomity film "Mudbound" - amerykańskie Południe, rok 1946 tuż po wojnie, przyjaźń i rasizm (Otwarte, 18.04). "Mordobicie. Wojna superbohaterów Marvel kontra DC" Reed Tucker - kulisy rywalizacji dwóch największych na świecie producentów komiksów (Agora, 18.04).  
"Moja najdroższa" Gabriel Tallent - wstrząsająca historia czternastolatki, którą w głębi lasu wychowuje samotnie apodyktyczny ojciec, wierzący, że ludzkość jest na krawędzi zagłady - pod patronatem bloga Kurzojady, więc biorę w ciemno (Agora, 18.04).


Ray Bradbury "451° Fahrenheita" - jedna z najważniejszych dystopii, o społeczeństwie, w którym nie czyta się ot tak książek, jest to zakazane, a książki palone. Dzięki wznowieniu przez wydawnictwo MAG będę mogła w końcu przeczytać ją po polsku (18.04).  
Mohsin Hamid "Drzwi na zachód" - podobno bardzo zasłużona nominacja do nagrody Bookera (Sonia Draga, 18.04).  
Karolina Bednarz "Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet" - książka o sytuacji japońskich kobiet wydana w wyd. Czarne - dla mnie to wystarczająca zachęta do sięgnięcia po tę pozycję (25.04)  
Sarah Moss "Między falami" - z opisu: "Między falami to książka o rodzicielskiej miłości, przytłaczającym lęku, chorobie i zdrowiu. O trudnej nastolatce i problemach małżeńskich." (Wyd. Poznańskie, 18.04)


Kathryn Croft "Nie ufaj nikomu" - psychoterapeutka, pięć lat po samobójczej śmierci męża dowiaduje się, że za jego śmiercią może jednak kryć się coś więcej (Burda Książki, 18.04).  
Alan Drew "Milczący świadek" - trzy hasła: thriller psychologiczny, chory psychicznie seryjny morderca, pogrzebane tajemnice (Czarna Owca, 18.04).  
Jo Nesbo "Macbeth" - współczesna interpretacja klasycznego dramatu Szekspira w wykonaniu jednego z najlepszych współczesnych autorów kryminałów (Dolnośląskie, 18.04)  
Jorn Lier Horst "Jedna jedyna", czyli czwarty już tom przygód detektywa Williama Wistinga (Smak Słowa, 04.04)


Kolejna porcja ekscytujących tytułów! Helen Oyeyemi "Krótka historia Stowarzyszenia Nieurodziwych Dziewuch", czyli "zbiór subtelnie połączonych ze sobą opowiadań brytyjskiej pisarki nigeryjskiego pochodzenia zabiera nas w wyprawę do świata przesiąkniętego realizmem magicznym" (Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, 24.04).  
Shirley Jackson "Zawsze mieszkałyśmy w zamku", czyli najsłynniejsza powieść autorki i zarazem klasyka grozy w najlepszej odsłonie znowu dostępna w polskich księgarniach (Replika, 17.04). Magdalena Grzebałkowska "Komeda. Osobiste życie jazzu" - autorka "(...) dociera do ostatniego żyjącego świadka tragicznego upadku ze skarpy sprzed pięćdziesięciu lat i jako pierwsza przedstawia jego wersję wydarzeń. Odkrywa osobiste życie polskiego jazzu – Komedy i środowiska, w którym się obracał: od barwnego życia Piwnicy pod Baranami i narodzin warszawskiego Jazz Jamboree aż po Los Angeles tuż po lecie miłości. Poznaje historie ludzi, którzy dla muzyki porzucali pracę, dzieci, dostatnie życie." (Znak, 30.04) 
Benedict Wells "Ucieczka z martwego życia" - po znakomitym "Końcu samotności" dla mnie pozycja obowiązkowa (Muza, 11.04).  
Katherine Arden "Niedźwiedź i słowik" - baśń dla dorosłych oparta o rosyjski folklor (Muza, 18.04).


Marcus Du Sautoy "To, czego się nie dowiemy", czyli "najsłynniejszy brytyjski matematyk zabiera nas w podróż do granic wiedzy, by pokazać to, czego się nigdy nie dowiemy" (Prószyński i S-ka, 19.04).  
James Aldred "Człowiek, który wspina się na drzewa" - "Dla Jamesa Aldreda wspinaczka po drzewach jest nie tylko profesją i źródłem utrzymania, ale i ogromną życiową pasją. Dorastał na skraju New Forest w południowej Anglii i już od wczesnego dzieciństwa uwielbiał przyrodę, szczególnie drzewa. Nic więc dziwnego, że zajął się arborystyką, a potem fotografią i filmem przyrodniczym, dołączając między innymi do ekip realizatorskich Davida Attenborough." (Rebis, 17.04)
Daniela Strauss "Ptaki w ogrodzie - jak je rozpoznawać" (Amber, 19.04).  
Jim Robbins "Zadziwiający świat ptaków", czyli "fascynujący wgląd w niezwykły świat ptaków i to, jaki wkład wnoszą w nasze życie" (Feeria, 04.04). 


Tomasz Orchowski "Rzeź na Tarlabasi. Opowieść o nowej Turcji" - "Jedna dzielnica Stambułu i cała historia współczesnej Turcji. Tu umierał Mickiewicz i tu obok siebie przez stulecia żyli w zgodzie Turcy, Grecy, Francuzi, Włosi... Tarlabasi było wizytówką barwnej, wielokulturowej Turcji. Dziś wizytę tam odradza wielu Stambulczyków." (Agora, 18.04)  
Nadia Murad "Ostatnia dziewczyna" - "Nadia jak tysiące Jezydek z Sindżaru została porwana i jako niewolnica seksualna sprzedawana kolejnym bojownikom ISIS. Była systematycznie gwałcona i torturowana. Uciekła z niewoli, a teraz walczy na arenie międzynarodowej o uwolnienie kobiet i dzieci, które są nadal przetrzymywane przez dżihadystów." (Prószyński i S-ka, 17.04)  
Anna Kurek "Szczęśliwy jak łosoś", czyli o Norwegach i tym, co ich charakteryzuje (Wyd. Poznańskie, 04.04).  
Denis Urubko "Skazany na góry" (Agora, 04.04). 
Lawrence Wright "Wyniosłe wieże" - nagrodzona Pulitzerem analiza ataków Al-Kaidy na Stany Zjednoczone (Czarne, 18.04).


Carlo Emilio Gadda "Niezły pasztet na Via Merulana" - "najsłynniejsza, pisana częściowo dialektem, a zatem z trudem poddająca się przekładowi, powieść wybitnego włoskiego prozaika, w Polsce nadal mało obecnego. Gadda opisuje świat małostkowych uczuć i śmiesznych ambicji, świat zarazem groteskowy i patetyczny, gdzie głupota sąsiaduje z cierpieniem."(PIW, 09.04)
Alessandro Baricco "Panna młoda" - "Mamy początek ubiegłego wieku. Do Rodziny przybywa z daleka młoda dziewczyna, narzeczona Syna. Rodzina przyjmuje ją w swojej eleganckiej rezydencji, nie poświęcając gościowi większej uwagi. Syna nie ma, w odległym kraju troszczy się o to, żeby interes tekstylny dobrze prosperował. Dni wypełniają podekscytowanie, radość i nieustający gwar, noce zaś strach i udręka, bo jak głosi legenda, właśnie w godzinach nocnych od wielu pokoleń umierają członkowie tej Rodziny." (Sonia Draga, 11.04)  
Janice Y.K. Lee "Emigrantki" - "Trzy Amerykanki mieszkają z dala od ojczyzny w wielokulturowym Hongkongu. Ich rzeczywistość najlepiej opisują słowa – emigracja, wyobcowanie, samotność. Z pozoru niczym nie związane, obce sobie osoby złączy splot nieprzewidzianych zdarzeń." (Wyd. Literackie, 18.04)
Domenico Starnone "Psikus" - "Porywająca i niezwykle zabawna opowieść o starzeniu się, rodzinie, sztuce i pogodzeniu z własną przeszłością." (W.A.B., 18.04)  
Christina Hesselholdt "Vivian" - "Historia niezwykłej fotografki Vivian Meier, która pozostawiła po sobie dorobek 150 000 fotografii." (W.A.B., 18.04)


Charlotte Wood "Naturalna kolej rzeczy" - "Dystopijna, iluzoryczna i świetnie napisana opowieść, która przypomina o największych sprzecznościach targających ludźmi – zdolności do nieokiełznanej dzikości, skrajnym egoizmie, niezwykłej odporności i możliwości odkupienia win." (Kobiece, 19.04)  
Ałbena Grabowska "Kości proroka" - "W Płowdiwie, w teatrze antycznym, znaleziono zwłoki polskiego posła. Został ukrzyżowany, odcięto mu głowę i postawiono na tacy, a na ciele wymalowano dziwne znaki. Młody policjant Dymitar prosi o pomoc przyjaciółkę z dzieciństwa, Polkę o bułgarskich korzeniach" (Marginesy, 18.04).  
Katarzyna Puzyńska "Nora", czyli kolejny, dziewiąty już tom kryminalnej sagi o Lipowie (Prószyński i S-ka, 17.04).  
Sarah Schmidt "Zobacz co zrobiłam" - "Sprawą Lizzie Borden, młodej kobiety z Massachusetts oskarżonej o zabójstwo ojca i macochy siekierą w 1892 roku żyła niemal cała Ameryka. W procesie kobietę uniewinniono, a przyczyn morderstwa nigdy nie wyjaśniono. Autorka tego fascynującego thrillera próbuje dociec, co naprawdę zdarzyło się w rodzinie Bordenów." (W.A.B., 18.04)  
Luca Veste "Złodziej kości" - "Dwadzieścia lat temu czworo nastolatków postanowiło odnaleźć w lesie Kościucha, złodzieja kości, potwora z dziecięcej rymowanki. Tylko troje z nich powróciło z tej wyprawy." (Filia, 25.04) 


Heather Morris "Tatuażysta z Auschwitz", czyli "prawdziwa historia Lalego Sokołowa, który tatuował numery seryjne na ramionach osadzonych w Auschwitz." (Marginesy, 18.04)  
Knut Hamsun "Pan. Wiktoria. Marzyciele", czyli trzy powieści norweskiego Noblisty zebrane w jednym tomie (Zysk i S-ka, 30.04).
Olga Tokarczuk "Opowiadania bizarne" - "Dziesięć opowiadań. Każde z nich toczy się w innej przestrzeni. Wołyń w epoce potopu szwedzkiego, współczesna Szwajcaria, odległa Azja i miejsca wyimaginowane." (Wyd. Literackie, 18.04)
Margaret Atwood "Kocie oko" - wznowienie książki autorki "Opowieści podręcznej" (Wielka Litera, 04.04).
Lew Tołstoj "Wojna i pokój" - nowe piękne wydanie klasyka literatury światowej (Zysk i S-ka, 03.04)



Brandon Sanderson "Dawca Przysięgi 2", czyli high fantasy w najlepszym wydaniu (MAG, 25.04).
Richard Schwartz "Pierwszy Róg", czyli co się stanie, gdy w odciętej od świata gospodzie spotka się garstka wędrowców? (Initium, 20.04)  
Ernest Cline "Player One"- wraz z kinową ekranizacją do naszych księgarń w końcu trafia wznowienie książkowego pierwowzoru (Feeria, 04.04).  
Aleksandra Janusz "Dom Wschodzącego Słońca", czyli intrygująca polska fantastyka (Uroboros, 04.04).  
Joanna Majewska "Demon ruchu, duch czasu, widma miejsc. Fantastyczny Grabiński i jego świat", czyli o klasyku polskiej fantastyki, którym inspirował się sam Lem (Ossolineum, 25.04).


piątek, 30 marca 2018

KLINCZ, Martin Holmen



Klincz to termin, którym w sportach walki, najczęściej w boksie, określa się obustronne przytrzymywanie się przeciwników w walce, powstrzymujące obu od wykonania jakiegokolwiek ruch. Nieprzypadkowo słowo to zostało użyte jako tytuł. Główny bohater nie tylko jest byłym bokserem, ale i sytuacja w której się znajdzie, przypominać będzie ów bokserski impas. Harry Kvist jest człowiekiem do wynajęcia - najczęściej, za sprawą swojej solidnej postury, podejmuje się odzyskiwania zaległych pieniędzy lub pożyczonych rzeczy od naprawdę opornych dłużników. To właśnie to zajęcie wpędzi go w kłopoty, bowiem mężczyzna, do którego udaje się z wizytą, w kilka godzin potem zostaje znaleziony martwy, a Harry, jako ostatni człowiek, który widział go żywego, staje się głównym podejrzanym w śledztwie. Aby udowodnić swoją niewinność, musi znaleźć świadka, który potwierdzi jego wersję wydarzeń. Jak na złość, wszystkie ślady, jakie znajduje Harry, wydają się prowadzić donikąd...

Bardzo podoba mi się jak autor prowadzi historię drugiego bohatera, tego mniej oczywistego, czyli Sztokholmu lat 30. ubiegłego wieku. Harry włóczy się po mieście, załatwia swoje szemrane interesy albo prowadzi swoje własne śledztwo, a w tle nieodmiennie ma miasto. Najczęściej jest to brudna ulica, przy której żyje biedota albo znajduje się jakaś speluna; biegają bezpańskie psy i mniej lub bardziej bezpańskie dzieci. Ludzie nie są ani piękni, ani sympatyczni. Jest ponuro, zimno do szpiku kości i nawet opady śniegu ani nadchodzące święta nie są w stanie zmienić tego wrażenia beznadziei, które ciągnie się po ulicach stolicy. Te przelotne momenty, gdy wraz z Harrym zaglądamy do wyższych sfer tylko pogłębiają to uczucie - może i przez chwilę jest się gdzie ogrzać i dobrze zjeść, ale degrengolada bogaczy dokłada się do tej dusznej atmosfery wszechobecnego zła i smutku. I naprawdę podziwiam autora za pracę jaką wykonał odtwarzając w swej książce Sztokholm tamtych lat. Chociaż nie jestem historykiem i nie mogę stwierdzić, na ile dokładny jest to portret, mnogość informacji o topografii miasta i o przedmiotach użytkowych, takich jak ciuchy czy choćby nawet żywność z owej epoki, wszystko to tylko doskonale przenosi czytelnika w czasie i brzmi jak najbardziej wiarygodnie.

Bez wątpienia największym atutem kryminału Holmena jest jego główny bohater, czyli Harry. Człowiek o burzliwej przeszłości, w której wiele się działo, a o której nie chce rozmawiać z nikim, nie lubi nawet wracać myślami do wydarzeń sprzed lat. Wiemy o nim tylko tyle, że był bokserem, pływał przez jakiś czas jako marynarz na statku, posiadał również żonę i malutką córeczkę, jednak ich losy są dość niejasne. Jeszcze bardziej tajemnicze wydaje się być jego dzieciństwo, skrywające naprawdę bolesną tajemnicę. Harry szuka zapomnienia w nałogach - z upodobaniem sięga po alkohol, do którego z lubością pali cygara, ale jako mężczyzna o bujnym temperamencie, najlepszą ucieczkę od nawiedzających go demonów przeszłości znajduje w seksie. I tutaj Harry jest bardzo niewybredny, docenia bowiem uroki zarówno towarzystwa damskiego jak i męskiego. I warto zaznaczyć, że bohater daleki jest od wszelkich romantycznych uniesień, wszelkie interakcje jakie mają miejsce są czysto fizyczne, bardzo naturalistyczne, bardzo cielesne i często mają za zadanie ulżenie popędowi, najczęściej w kontakcie z drugim mężczyzną. Wątki homoseksualne nie przeszkadzają książce emanować testosteronem, wręcz przeciwnie, wszystko tutaj aż krzyczy, że to książka o twardym mężczyźnie, bezkompromisowa, przytłaczająca przemocą, ale jednocześnie dzięki temu hipnotyzująca.

"Klincz" powinien przypaść do gustu każdemu miłośnikowi kryminałów noir, ze swoją gęstą atmosferą i wartką akcją, gdzie nietuzinkowy bohater nie zawsze gra czysto, a za tło jego przygód służą ponure, mroźne ulice Sztokholmu. To wszystko świetnie się tutaj zgrało z intrygą kryminalną, tworząc naprawdę dobrą rozrywkę. Dodatkowym atutem książki jest fakt, że jest ona pierwszą częścią trylogii, a to oznacza, że jeszcze dane mi będzie wrócić do przygód Harrego i do klimatycznego Sztokholmu w przededniu wybuchu II wojny światowej.

A mowa o...

Klincz, Martin Holmen, wyd. Editio, 27.02.2018r., tyt. Clinch, przekład: Alicja Rosenau, 352 strony

czwartek, 29 marca 2018

WYGINACZE ŁYŻECZEK, Daryl Gregory



Z pewnością każdemu zdarzyło się chociaż raz zadać sobie pytanie, jak by to było, gdybyśmy mogli, chociaż na krótko, mieć jakieś super moce. Czy byłaby to telekineza, czytanie w myślach, przenikanie przez ściany lub też może bycie niewidzialnym? Gdy byłam młodsza, moją ulubioną fantazją była teleportacja na zawołanie, którą mogłabym wykorzystać, powiedzmy to sobie szczerze, w sposób nie do końca zgodny z prawem i wchodzić dzięki niej w posiadanie różnych fajnych rzeczy (książek...). I tutaj nasuwa się kolejne pytanie - czy mając ową specjalną moc korzystalibyśmy z niej w sposób odpowiedzialny, używając jej do pomagania innym, czy też raczej skupilibyśmy się na własnych potrzebach i dążyli do osiągnięcia jak największego komfortu życia, łamiąc czasami prawo? "Wyginacze łyżeczek" to wyśmienita książka, która skupiając się na losach nie tylko jednej osoby o nadnaturalnych zdolnościach, ale całej rodziny obdarzonej rozmaitymi umiejętnościami, stara się poniekąd odpowiedzieć na te pytania.

Co wyniknie ze związku zręcznego i przedsiębiorczego kanciarza z telepatką o naprawdę zaskakujących zdolnościach? Gdy Teddy Telemachus poznaje swoją przyszłą żonę Maureen, nie wie jeszcze, że razem dadzą początek Niesamowitej Rodzinie Telemachusów (za to ona pewnie trochę się tego spodziewała). Na świat przyjdzie trójka ich dzieci, każde obdarzone innymi zdolnościami. Irene, najstarsza, jest chodzącym wykrywaczem kłamstw - jest w stanie rozpoznać, gdy ktoś mówi nieprawdę. Frankiemu dostała się telekineza, a Buddy, najmłodszy, widzi wydarzenia z przyszłości. Żeby nie było za idealnie, ich umiejętności nie są w stu procentach niezawodne, wręcz przeciwnie - często zawodzą, a nawet obracają się przeciwko nim. Fantastyczna rodzinka w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku była o krok od podbicia serc Amerykanów i osiągnięcia wielkiego sukcesu, jednak występ, który miał o tym zadecydować, okazał się klapą i nieoczekiwanie stał się początkiem bardzo złej passy Telemachusów, która musiała przetrwać nie tylko wewnętrzne spięcia pomiędzy członkami rodziny, ale i utratę jednego z nich, co rzuciło się cieniem na pozostałych.

I chociaż w książce nie brakuje scen, podczas których bohaterowie używają swoich paranormalnych umiejętności, to nie na tych fantastycznych elementach skupia się autor. Autor dokonał ciekawego zabiegu - obdarzonych mocami ludzi, zamiast ubrać ich w trykot, dać pelerynkę i kazać im ratować ludzkość, wcisnął w szarą zwykłą rzeczywistość i to właśnie przetrwanie wśród zwykłych śmiertelników staje się wyzwaniem dla tych nietuzinkowych postaci, które muszą zachowywać się jakby żadne z nich nigdy nie było częścią Niesamowitej Rodziny, która zachwycała publiczność swoimi nadzwyczajnymi umiejętnościami. Czytanie o ich perypetiach jest tym ciekawsze, że autor stworzył galerię naprawdę fascynujących charakterów o dopracowanych osobowościach.

Dzięki temu, że poznajemy opowieść, zarówno tę sprzed lat jak i tę bieżąca z perspektywy każdego z Telemachusów, mamy nie tylko dokładniejszy wgląd w ich uczucia i myśli, ale też we wszystkie wydarzenia, co pozwala nam lepiej zrozumieć fabułę, która początkowo wydaje się nieco zagmatwana, ale potem z każdym rozdziałem wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce i pięknie układają się w całość. W rezultacie otrzymujemy książkę, która jest jednocześnie zabawną komedią pomyłek, opowieścią o odnajdywaniu swojego miejsca w społeczeństwie i wśród bliskich, o tym, jak piękna, choć jednocześnie trudna bywa inność, historią pewnej oryginalnej rodziny, która stała się chyba moją ulubioną literacką familią (sorry, Borejkowie...), a wszystko to okraszone jest wątkiem porachunków mafijnych i nadprzyrodzonymi umiejętnościami, na które łasi się samo CIA.

Ciekawa jestem, czy książka trafi kiedyś na ekran - bardzo bym tego chciała, bo ma ogromny potencjał na znakomity film, jest prawie gotowym materiałem na scenariusz. "Wyginacze łyżeczek", to wyborna mieszanka komedii, sensacji i elementów paranormalnych, która nie tylko zapewni czytelnikowi znakomitą rozrywkę, ale także pomoże mu sobie uświadomić, że największą supermocą, jaką może posiadać człowiek, jest jego rodzina. Dla tych, którzy potrzebują gwarancji jakości w postaci nagrody literackiej bądź choćby nominacji to takowej, książka została nominowana do nagrody Nebula za rok 2018 (ogłoszenie zwycięzcy w maju 2018).

A mowa o...

Wyginacze łyżeczek, Daryl Gregory, wyd. Czarna Owca, 31 stycznia 2018 r., tyt. oryg. Spoonbenders, przekład: Joanna Golik-Skitał, 528 stron

czwartek, 22 marca 2018

DZIEWCZYNA Z KRAKOWA, Alex Rosenberg



Książki opowiadające o ludziach, którzy mieli nieszczęście żyć podczas trwania którejkolwiek wojny, nie tylko drugiej światowej, są zawsze potrzebne; oparte na prawdziwych wydarzeniach lub nawet tylko bazujące na wiedzy autora o tym okresie, mogą uświadomić czytelnikowi jak wielkim złem są konflikty zbrojne i jak łatwo i jak szybko mogą odebrać milionom ludzi wszystko, co jest im najdroższe, wliczając w to własne życie. Stąd mój ogromny szacunek dla autorów, którzy nie boją się podejmować tego arcytrudnego tematu jakim jest literatura wojenna, i którym udaje się stworzyć nie tylko rozrywkę pełną akcji, ale też wzbogacić ją o ważne, uniwersalne przesłanie. Biorąc pod uwagę, że "Dziewczyna z Krakowa" wpisuje się w to kryterium, pragnęłabym móc nazwać czas spędzony na jej czytaniu wartościowym, ale niestety, zawiodły inne aspekty i ostatecznie książka nie spełniła moich oczekiwań względem niej.

Gdy wojna nie jest tylko odległym echem, ale wkracza w życie Rity stając się brutalną rzeczywistością, życie kobiety ulega diametralnej zmianie. Będąc Żydówką, chociaż o aryjskiej urodzie, wraz z rodziną staje się ofiarą faszystowskiego terroru. Na przestrzeni miesięcy traci męża, dziecko, rodziców, kochanka. Jedyne, co jej pozostało, to przetrwać do końca wojny, a w tym celu ucieka się do wszelkich możliwych sposobów, nawet jeśli oznacza to ukrywanie się przed wrogiem tuż przed samym jego nosem - przyjmując niemiecką fałszywą tożsamość. Fabuła książki jest interesująca - muszę to oddać autorowi, że pomysł na książkę był naprawdę ciekawy i przyciągający uwagę. Na pochwałę zasługuje budowanie świata wokół bohaterów - widać, że autor zadał sobie trud, aby poznać materiały źródłowe na temat wyglądu ówczesnych miast i zachowań społecznych i to czuć w tekście. Wszystkie miejsca opisywane przez niego "żyją", niezależnie czy jest to Kraków, Katalonia czy Lwów, a ponieważ wir wydarzeń rzuca bohaterów od jednego miejsca w Europie do następnego, mamy możliwość przyjrzeć się jak wyglądały działania wojenne w różnych częściach kontynentu - tutaj również autor nie zawodzi i tło historyczne doskonale wprowadza czytelnika w klimat owych burzliwych lat.

Jeżeli jednak chodzi o negatywne wrażenia, najbardziej rozczarowała mnie postać głównej bohaterki, Rity, która miała być silną protagonistką, sprytną i zdeterminowaną w walce o przetrwanie, ale moim zdaniem była po prostu...nijaka. Przez większość czasu nie podejmowała decyzji o swoim własnym losie, ale biernie pozwalała nurtowi wydarzeń dać się porwać, nie walcząc o to, na czym w życiu zależało jej najbardziej. Wydaje mi się, że wynika to w głównej mierze z faktu, że autor nie bardzo wiedział jak stworzyć tę postać, nie bardzo zna się na kobietach, a kreacja Rity składa się wiele dość powierzchownych cech. Obdarzył ją oczywiście dużą urodą, inteligencją, która objawia się wygłaszaniem patetycznych stwierdzeń nie bardzo pasujących do kontekstu i znaczą śmiałością w kontaktach erotycznych, ale niewiele wiemy o niej jako o matce. O ile uważam, że kobiety absolutnie nie powinno sprowadzać się tylko i wyłącznie do roli matki i oceniać jej przez pryzmat macierzyństwa, tak sądzę również, że jest jednak dość istotny okres w jej życiu i jednak rozbudowując postać literacką o ten właśnie aspekt życia wypadałoby go jednak wziąć pod uwagę. Tymczasem o dziecku wiemy niewiele, a już w ogóle niewiele wiadomo o uczuciach, jakie żywiła do niego jego matka. W momencie, gdy Rita poddaje się namowie innych i wbrew sobie - bo nie potrafi decydować za siebie - wysyła syna z getta do swoich rodziców, autor niewiele miejsca poświęca na opisywanie jej rozpaczy, bo otarłszy łzy kobieta rzuca się w wir pracy i w dalsze miłostki, a syna prawie w ogóle nie wspomina, przez co wychodzi na osobę dość cyniczną. Nawet jeśli miałaby nie być idealną matką, byłoby lepiej, gdybyśmy mieli wgląd w jej uczucia, ale niestety nie jest nam to dane. Mam wrażenie, że postać dziecka była autorowi potrzebna jedynie, aby dać Rita mogła z jego misia zrobić kryjówkę do przechowywania trucizny, morfiny i czegoś tam jeszcze podczas pobytu w getcie...

Dialogi były kolejnym elementem, który mnie rozpraszał podczas czytania i znacznie je przez to spowalniał. Niezależnie od tego, kto z kim rozmawiał, bez względu na różnicę w pochodzeniu i wykształceniu, rozmowy te brzmiały zawsze tak samo, nie było żadnej indywidualności wśród bohaterów pod tym względem. Były one również beznamiętne, służyły w większości przypadków uzyskaniu konkretnej informacji, co również nadawało im pewną sztywność. Jednak największym zgrzytem były momenty, gdy Rita, ale innym bohaterom też się to zdarzało, chociaż może nie tak nagminnie, wygłaszała sztucznie, bardzo nienaturalnie brzmiące w jej ustach zdania o przebiegu wojny, różnych wydarzeniach jakie miały miejsce aktualnie na świecie, czy wreszcie swoje przemyślenia na temat filozofii.
"- Chciałabym, żebyś miał rację. Żebyśmy mieli ten luksus i mogli myśleć o nas. Ale nie sądzę, byśmy go mieli. Myślę, że Stalin da Hitlerowi w Europie wolną rękę. Jeśli Hitler przegra wojnę z Brytyjczykami i Francuzami, Stalin wypełni próżnię na terenie Niemiec. Natomiast jeśli Hitler zwycięży, to okaże się, że Stalin i tak nie był wystarczająco silny, żeby go pokonać.
- Hitler i Stalin w koalicji? To trockistowskie podejście, Rito. Skąd ty to bierzesz?"
I niestety nie dane jest nam się dowiedzieć, na jakiej podstawie Rita wysnuwa te i inne wnioski na przestrzeni książki. Może gdyby autor wyraźniej zaznaczył, skąd bierze się jej wiedza, trochę uwiarygodnił te wypowiedzi, czytanie ich byłoby trochę łatwiejsze. Może nawet te liczne filozoficzne wtręty i wykłady byłyby również znośniejsze, gdyby umieszczano je w mniej przypadkowych miejscach i dawano im sensowny kontekst. Zdaję sobie sprawę, że pozwalały one dojść bohaterom, a zarazem i mnie, czytelnikowi, do najważniejszego w książce wniosku, a mianowicie, że wobec takiej wojny i tragedii na skalę światową, człowiek jest tylko małym, niewiele znaczącym punkcikiem, ale prosiłabym autora, aby jednak w przyszłości ograniczył ilość filozoficznych dywagacji, bo wydaje mi się, że z naszego duetu: autor - czytelnik, on jednak czerpał większą przyjemność w słuchaniu tego, co miał do powiedzenia.

Generalnie uważam, że moja niezbyt przychylna opinia o książce nie powinna nikogo do niej zrażać ani powstrzymywać przed sięgnięciem po tę pozycję - to, co mnie przeszkadza w pozytywnym jej odbiorze, dla innej osoby może zupełnie nie mieć znaczenia i jest spore prawdopodobieństwo, że spędzi z nią przyjemnie czas. Najlepiej jest przekonać się samemu, zwłaszcza, że zarówno akcja książki, jak czas i miejsce wydarzeń są akurat jej mocnymi punktami i mogą zapewnić całkiem dużo wrażeń, jednak czytelnik zwracający uwagę na detale i różne aspekty, o których wspomniałam wcześniej, niekoniecznie będzie usatysfakcjonowany lekturą.

A mowa o...
Dziewczyna z Krakowa, Alex Rosenberg, wyd, Editio, 6 lutego 2018r., tyt. oryg. The Girl From Krakow, przekład: Agnieszka Olszewska, 440 stron


Link do książki na stronie wydawnictwa--> KLIK

środa, 14 marca 2018

DZIEWCZYNA Z TATUAŻEM NA LĘDŹWIACH, Amy Schumer


Uwielbiam czytać autobiografie silnych kobiet, a najbardziej komiczek. Komedię uwielbiam praktycznie pod każdą postacią, ale zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo, biorąc pod uwagę twórców, jest to specyficzne środowisko, przeważnie dość hermetyczne i seksistowskie. Dlatego kobiety, którym udaje się w nim wybić i zaistnieć, muszą mieć naprawdę wielki talent i równie wielkie...jaja. Oglądanie ich na ekranie sprawia mi ogromną przyjemność, ale czytanie ich memuarów - jeszcze większą. Książki Tiny Fey (SNL, 30 Rock) i Mindy Kaling (The Mindy Project) wspominam bardzo ciepło, Amy Poehler (Parks and Recreation) niestety trochę mniej mi się podobała, ale wszystkie trzy utrzymane były mniej więcej w podobnej konwencji i zawierały w sobie mniej więcej tyle samo elementów komicznych, jak i tych poważnych, a przede wszystkim miały feministyczny wydźwięk. Sięgając po książkę Amy Schumer wiedziałam więc czego mogę się spodziewać, aczkolwiek sama Schumer, paradoksalnie, nie zaliczała się nigdy do moich ulubionych kobiet, a nawet mogę powiedzieć, że unikałam filmów i programów z jej udziałem. Tymczasem okazało się, że "Dziewczyna z tatuażem na lędźwiach" stała się moim osobistym numerem jeden, przynajmniej jeśli chodzi o inspirujące autobiografie.

Może kojarzycie Amy z filmu "Wykolejona" ("Trainwreck") z 2015 roku, do którego napisała scenariusz i w którym zagrała główną rolę, a może kojarzycie ją z programu satyrycznego, który również tworzyła i w którym występowała "Inside Amy Schumer". A może w ogóle o niej nigdy nie słyszeliście. Amy posiada charakterystyczne poczucie humoru, a wśród tematów, które porusza w swoich skeczach większość kręci się wokół seksu, kwestii związanych z tym co rzekomo kobietom wypada bądź nie, a także wokół jej wyglądu, do którego Amy posiada ogromny dystans. Są to również kwestie poruszane przez nią w jej książce, ale nie tylko. Bardzo otwarcie opowiada o swoim dzieciństwie, które nie było szczególnie nieszczęśliwe, ale nie obyło się bez wybojów na drodze - bankructwo ojca, romans matki, choroby ojca: najpierw alkoholizm, a potem rozpoznanie stwardnienia rozsianego. Słodko-gorzkie wspomnienia Amy, historyjki o chłopakach i facetach, o pierwszych doświadczeniach z narkotykami i alkoholem, chociaż podane zazwyczaj bez ogródek, w dość wulgarny sposób, bardzo mi przypadły do gustu właśnie dzięki jej szczerości. Z jej wspomnień dowiadujemy się również ile ciężkiej pracy i determinacji kosztowało ją osiągnięcie sukcesu, aby znaleźć się w panteonie amerykańskich komików - przy czym nie był to jedynie wysiłek, ale również i wielka pasja, bowiem Schumer podkreśla to wielokrotnie, robi to, co kocha najbardziej, czyli rozśmiesza ludzi, ale nie tylko, bo wykorzystując ich zainteresowanie stara się również zwracać ich uwagę na bardzo istotne kwestie, takie jak np. regulacja handlu bronią w celu ograniczenia do niej dostępu osobom, które mogłyby użyć jej do przeprowadzenia masakry w domu bądź miejscu publicznym.

Zazwyczaj nie zwracam uwagi na okładki, ale tym razem zrobię wyjątek. Spotkałam się z opiniami, że jest ona niesmaczna i wulgarna, i chociaż nie jestem za epatowaniem golizną, w tym przypadku będę bronić książki, moim zdaniem da się ją tutaj usprawiedliwić. Po pierwsze, nagość jest sygnałem, że autorka książki nie ma nic do ukrycia, jest z czytelnikami szczera do bólu. Po drugie, jako posiadaczka ciała, które bynajmniej odbiega od przyjętych za normalne standardów szołbiznesu (choć do normalności jednak baaardzo im daleko), Schumer pokazuje jak bardzo w nosie ma owe standardy, szczególnie poprzez nawiązanie fryzurą i makijażem do Brigitte Bardot, ponadczasowej ikony piękna i seksu (takie przynajmniej było moje pierwsze skojarzenie). No, a po trzecie, jak inaczej mielibyśmy wiedzieć, że ten tytułowy tatuaż faktycznie znajduje się na lędźwiach?

"Jak na ironię, dziś ów tatuaż znaczy dla mnie coś dokładnie przeciwnego, niż miał oznaczać kiedyś. Przypomina mi, że warto być wrażliwym, że trzeba czasem zrezygnować z kontroli nad wszystkim i że popełnianie błędów też się liczy. Przypomina mi, iż - jak napisał Whitman - zawieram w sobie wielość. Zawsze taka będę. (...) Jestem też kobietą rozmiarów "plus size": w dobre dni trzydziestką ósemką, w te jeszcze lepsze - czterdziestką dwójką, tak średnio. Znosiłam równie przykre upokorzenia związane z roznoszeniem steków z polędwicy, jak i z suflowaniem ludziom żartów dla pieniędzy. Jestem silną, dorosłą i potrafiącą o siebie zadbać kobietą, którą emocjonalnie i seksualnie wykorzystywali, a fizycznie maltretowali ci, którym ufałam i o których się troszczyłam. Łamałam innym serca i swoje też miałam złamane.
Nieważne, czy jestem piękna czy brzydka, zabawna czy nudna, mądra czy nie- moja wrażliwość to moja ostateczna siła. Nikt nie jest w stanie wyrazić o mnie zdania prawdziwszego i trwalszego, bardziej niszczącego czy ohydniejszego niż to, które mam wytatuowane na sobie. Jestem dumna, że umiem śmiać się z siebie - nawet przez łzy, które wszyscy widzą, tak samo jak widzą mój głupi, bezsensowny, kiepski i lamerski tatuaż na lędźwiach."

Zdaję sobie sprawę, że książka ta może być niestrawna dla nieco wrażliwszych osób. Jeśli gorszy Was otwarte, bezpośrednie rozmawianie o seksie i jego aspektach fizjologicznych, jeśli uważacie, że prawdziwej damie nie przystoi używanie wulgaryzmów - darujcie sobie tę pozycję. Jeśli skupicie się na stylu, w jakim Schumer opowiada swoje historie, a nie na tym, co tak właściwie ma do powiedzenia, bardzo wiele dobrego może Wam umknąć. Gwarantuję Wam, że warto schować pańciowatość do kieszeni i zaczytać się, a może okazać się, że przypadkiem, oprócz oczekiwanej kupy śmiechu, dostaniecie również opowieść całkiem niegłupiej babki, która ma do siebie i świata ogromny dystans, potrafi i nie boi się postawić na swoim, ceni sobie najbardziej na świecie swoich przyjaciół i rodzinę, ciężką pracę i dobre jedzenie. Jak dla mnie to całkiem sporo powodów, aby awansować Amy na moją kobietę numer jeden, a już na pewno, aby uważać chwile spędzone z jej książką za naprawdę udane. I oczywiście do lektury zachęcam nie tylko panie, ale i panów, tak szczery i konkretny kobiecy punkt widzenia może okazać się bardzo przydatny i edukacyjny.

A mowa o:

Dziewczyna z tatuażem na lędźwiach, Amy Schumer, Wyd. Kobiece, 2 marca 2018 r., tyt. oryg. "The Girl with the Lower Back Tatoo", przekład: Przemysław Hejmej, 352 strony

poniedziałek, 12 marca 2018

ELEGIA DLA BIDOKÓW, J.D.Vance



Książka Vance'a jest ciekawym portretem tej części społeczeństwa amerykańskiego, o której w Polsce wiemy stosunkowo niewiele. Hillbillies, czyli biali mieszkańcy rolniczych terenów amerykańskiego Południa, lub, jak w przypadku autora, górskiego obszaru Appalachów, w kulturze zazwyczaj przedstawiani są, oczywiście stereotypowo, jako ludzie o kiepskim stanie uzębienia, chodzący na co dzień w słomkowym kapeluszu, boso, w powyciąganych łachach, które skądś wygrzebali albo dostali z drugiej, trzeciej, a nierzadko czwartej ręki; oczywiście, zgodnie z tym stereotypem nie posiadają żadnych ambicji w życiu poza pędzeniem bimbru, graniem na banjo i jeżdżeniem po okolicy rozklekotaną półciężarówką. Rzeczywistość, jak to zwykle bywa, wygląda nieco inaczej. Warto jeszcze wspomnieć, że przy okazji zgłębiania tematu okazało się, że słowa hillbilly i redneck jednak nie zawsze mogą być stosowane zamiennie, chociaż ich wydźwięk jest podobny (tutaj link dla zainteresowanych do strony po angielsku, ładne i konkretne wyjaśnienie subtelnej różnicy bez uciekania się do tanich żartów takich jak ten, że hillbilly, w przeciwieństwie do rednecka, nie sypia ze swoją siostrą).

Kim jest autor? J.D. Vance to zaledwie trzydziestoletni prawnik, wywodzący się z bidoków z Ohio, człowiek dumny ze swego pochodzenia, a jednocześnie chlubny przykład na to, że pomimo niesprzyjających warunków, czyli, jak w przypadku autora - biedy i patologii w domu rodzinnym, wciąż można zdobyć wyższe wykształcenie i osiągnąć w życiu sukces. "Elegia dla bidoków" jest zarazem osobistą opowieścią o burzliwym i trudnym dzieciństwie i dorastaniu w cieniu matki-narkomanki, jak i hołdem dla twardych ludzi, jakimi byli jego dziadkowie, którzy wpoili mu najważniejsze wartości. Podczas gdy matka Vance'a uzależniała się od coraz to innego narkotyku, a  w jej życiu pojawiał się co jakiś czas nowy mężczyzna, on sam będąc dzieckiem, a potem już nastolatkiem, zawsze mógł liczyć na wsparcie Memaw i Pepaw, czyli babci i dziadka, którzy widząc upadek córki, chcieli uchronić wnuka od takiego samego losu. W środowisku, w którym żyli, ludzi niezamożnych, najczęściej bezrobotnych, polegających częściej na zasiłkach niż na własnych możliwościach zarobkowych, uzależnionych od alkoholu i narkotyków, tylko odpowiednia dyscyplina i motywacja mogła odnieść skutek, a na szczęście dziadkowie nie szczędzili młodemu Vance'owi ani jednego, ani drugiego. I to właśnie oni stoją na piedestale w jego opowieści, która jest swoistym hołdem ku ich pamięci. Wspominając ich, autor nie upiększa niczego, nie cofa się przed przywołaniem ich niechlubnych występków i zachowań, bo jako bidoki z pokolenia na pokolenie, mieli ich całkiem sporo. Przy czym warto wspomnieć, że Memaw nie jest tutaj typową babcią, która robi na drutach i piecze ciasto - to kobieta o złotym sercu, ale i niewyparzonym języku, nie przywiązująca uwagi do społecznych konwenansów, stojąca, w myśl zasady, która przyświeca każdemu bidokowi, murem za swoją rodziną. Gdyby ta solidarność wymagała od niej użycia przemocy czy też nawet pozbawienia kogoś życia w imię honoru rodziny, bez mrugnięcia okiem posunęłaby się do najgorszego; w przypadku autora na szczęście skończyło się na uświadomieniu jak istotne jest, aby skupił się na zdobywaniu wykształcenia.

Dla mnie "Elegia" nie jest jednak manifestem politycznym, nie widzę w niej odniesień do kampanii prezydenckiej, według mnie wcale nie zawiera odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie Trump wygrał kampanię. To co widzę na pewno, to obraz społeczeństwa popadającego w coraz większy marazm i jego postępujący rozpad. Vance, dzisiaj bardziej jako obserwator, był niegdyś jego częścią, więc wszystkie jego spostrzeżenia są jak najbardziej wiarygodne, o lepszą perspektywę nie można prosić. Powrót w rodzinne strony przynosi gorzką refleksję nad przyszłością tych ludzi, którzy wydają się być pozostawieni na pastwę losu. Zamykane zakłady pracy, szkodliwa gorliwość państwa w wypłacaniu zasiłków, które rozleniwiły i zamiast stać się sposobem na przeżycie, stały się sposobem na życie, ale najbardziej przeraża niechęć rządu do podjęcia jakichkolwiek działań w celu poprawienia tej sytuacji i przywrócenia równowagi w tym środowisku.

To, co rzuciło mi się w oczy, to kilkakrotne stwierdzenie autora na przestrzeni książki jakoby bidoki, czyli biała klasa robotnicza Appalachów i wyżyny Ozarks, znajdowały się w najgorszej sytuacji ze wszystkich grup społecznych w Stanach. Wliczając w to również osoby czarnoskóre. Jest to bardzo odważna spekulacja, nie poparta żadnymi konkretnymi badaniami, bardzo ryzykowna dla osoby, która decyduje się na wypowiadanie podobnych założeń. Lokalny patriotyzm jest w autorze silny, brawo, ale wobec nastrojów jakie panują obecnie na świecie, a już chyba najbardziej w USA, gdzie powstał ruch Black Lives Matter, gdzie po dziś dzień widoczne są skutki niewolnictwa i segregacji rasowej, wypadałoby jednak wykazać się większym rozsądkiem. Vance szkodzi w ten sposób nie tylko sobie, ale i swoim pobratymcom, którzy, nomen omen, w Stanach mają łatkę rasistów. Stawianie ich ponad ludzi, którzy codziennie muszą walczyć z mniej lub bardziej widocznymi oznakami nietolerancji na tle rasowym, każe się zastanowić, czy jest to zwykła nierozwaga ze strony autora, czy kryje się za tym coś więcej.

Dla tych, którzy nie szukają w "Elegii" wielkiej polityki, książka ta będzie idealnym pretekstem, aby poznać Stany Zjednoczone bez upiększeń, bez photoshopa, pozwoli zajrzeć tam, gdzie niechętnie zaprasza się obcych. Jest to interesujące studium biedy i tego, jak w patologicznym niemal środowisku, można znaleźć motywację i siłę, aby się z niego wyrwać, a największym atutem książki są autentyczność i dystans autora do opowiadanej przez siebie historii własnej rodziny. Ciekawa pozycja, naprawdę warto się z nią zapoznać.

A mowa o...

Elegia dla bidoków, J.D. Vance, wyd. Marginesy,15 lutego 2018r., tyt. oryg. "Hillbilly Elegy", przekład: Tomasz S. Gałązka, 304 strony

Szczerze mówiąc, gdy myślę o bidokach, zawsze przypomina mi się film braci Coen "Bracie, gdzie jesteś?", który serdecznie polecam, zresztą jak każdy film braci Coen.



piątek, 2 marca 2018

DACHOŁAZY, Katherine Rundell



Niezwykle klimatyczna opowieść, można by rzec magiczna, aczkolwiek samej magii tu nie znajdziecie. Wielka w tym zasługa subtelnego, lirycznego, choć jednocześnie prostego języka, którym swoją opowieść snuje młoda autorka, dla której "Dachołazy", ku mojemu zaskoczeniu, były dopiero drugą w dorobku książką, chociaż wydawać by się mogło, że jest to dzieło znacznie doświadczonego twórcy.

Wszystko zaczyna się pewnego poranka, gdy na kanale La Manche dochodzi do katastrofy statku. Wśród rozbitków jest dziecko pływające w futerale na wiolonczelę. Niespełna rocznym niemowlęciem postanawia zaopiekować się jego znalazca, nieco ekscentryczny naukowiec Charles Maxim. Malutka Sophie dostaje od niego nie tylko imię symbolizujące wiedzę, ale również nieco ekscentryczne wychowanie, w którym nacisk położony jest na to co w życiu najważniejsze, czyli otwarty umysł i zamiłowanie do książek i nauki. Niestety, opieka społeczna widzi to inaczej. Samotny mężczyzna, który nie przywiązuje uwagi do staranniejszego ubierania dziecka - Sophie chodzi bowiem w chłopięcych koszulach i, o zgrozo, w spodniach - i pozwala dziewczynce jeść z książek zamiast z talerzy, nie jest właściwym opiekunem w opinii pracowników społecznych. Decyzją Krajowego Urzędu Opiekuńczego dziewczynka ma zostać mu odebrana i przekazana do sierocińca. Perspektywa rozłąki z Charlesem, który zastępuje jej ojca, a także nieustanna, niczym nie uzasadniona wiara w to, że jej matka zyje i gdzieś na świecie czeka na nią, stają się dla tej dwójki impulsem do podjęcia szalonej decyzji o ucieczce do Paryża. Tam bowiem prowadzi ich nikły trop, mały karteluszek znaleziony przypadkiem po latach w wiolonczeli...

I to właśnie w Paryżu wchodzimy w świat dachołazów. Dachy zabytkowych w większości budynków nagle okazują się być domem osieroconych nastolatków, które łączą się w zorganizowane grupy, niekoniecznie jednak wzajemnie się tolerujące. Ten podniebny świat okazuje się być równie brutalny jak ten, któremu dachołazy przyglądają się z dystansu, każda grupa ma bowiem swoje terytorium, a nieopatrzne i samowolne przekroczenie ich granic może skończyć się tragicznie. Biorąc udział w bieganiu po dachach razem z nimi można poczuć, czym jest wolność. Bo te dojrzałe ponad swój wiek dzieci, doświadczone w walce o przeżycie, dzikie, wygłodzone i brudne do granic niemożliwości, są przede wszystkim szczęśliwe mogąc żyć na swój własny sposób, nawet jeśli postronnej osobie wyda się on pozbawiony sensu. Dachołazy obserwują świat z góry, są obok niego, nie biorą w nim tak naprawdę udziału z własnego wyboru - wolą tak wyglądającą wolność od tego, co społeczeństwo ma im do zaoferowania - sierocińce, wciśnięcie w system, gdzie każdy musi przestrzegać zasad, aby pasować. A to, że jesteśmy cudowni tacy, jacy właśnie jesteśmy, z każdym małym i dużym dziwactwem, obojętnie czy chodzimy po dachach, czy jemy z książek bo potłukliśmy wszystkie talerze, jest pięknym, ponadczasowym przesłaniem, który czyni z "Dachołazów" pozycję mądrą i nietuzinkową, gwarantując jej, że wartości w niej zawarte nie stracą nigdy ze swej aktualności.

Przyznam się szczerze, że dopóki nie sięgnęłam po książkę Rundell, nie miałam pojęcia o istnieniu dachołazów, a w czasie, gdy czytałam książkę, przez myśl mi nie przeszło, że nie są one tylko i wyłącznie wymysłem autorki. Moją uwagę przykuło to, jak bardzo dokładne i szczegółowe instrukcje pojawiają się w momencie, gdy Matteo, przewodnik Sophie po dachach Paryża, tłumaczy jej jak się poruszać. Nie przypuszczałam, że autorka dzieli się w ten sposób własnym doświadczeniem, ponieważ, jak dowiedziałam się już po lekturze książki, sama jest bowiem zapalonym dachołazem i chociaż na co dzień wspina się po brytyjskich dachach, chodzenie po tych paryskich ma równie dobrze opanowane. Jeżeli chcecie dowiedzieć się nieco więcej na temat tej nietuzinkowej autorki - link do artykułu na jej temat znajdziecie tutaj.

Książka zdobyła zasłużone nagrody „Blue Peter Book Award”, „Waterstones Children's Book Prize” oraz została nominowana do nagrody „CILIP Carnegie Medal”. Chociaż jej bohaterami są głównie młodzi ludzie, historia upartej dwunastolatki, która podczas pobytu w Paryżu odkrywa istnienie bezdomnych dzieci mieszkających na dachach budynków, ma szansę podbić serca nie tylko nastoletnich czytelników, ale i dorosłych. Naprawdę warto dać się ponieść tej niesamowicie oryginalnej przygodzie w duchu klasycznych opowieści dla dzieci i młodzieży, która łączy w sobie nutkę awanturnictwa z uniwersalnym przesłaniem o tym, że jeśli niekoniecznie wpisujemy się w to, co społeczeństwo uważa za ogólnie przyjętą normę, to oznacza to, że musimy się z tym czuć źle, wręcz przeciwnie. Warto mieć nadzieję i warto walczyć o spełnienie swoich marzeń, dopóki jest na to choćby cień szansy. Powtarzając za Sophie:"Nigdy nie przekreślaj możliwego."

Po takich dachach chodzi pisarka - tutaj akurat widnieje All Souls College w Oksfordzie, którego członkiem jest Rundell.

A mowa o...

Dachołazy, Katherine Rundell, wyd. Poradnia K, 25 października 2017r., tyt. oryg. The Rooftoppers, przekład: Tomasz Bieroń, 264 strony


Już wkrótce na blogu o kolejnej książce autorki, marcowej premierze:

czwartek, 1 marca 2018

NA CO POLOWAĆ W MARCU? Subiektywny przegląd zapowiedzi książkowych


Marzec na szczęście, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich miesięcy, przynosi trochę oddechu czytelnikom i ich portfelom - tak miał brzmieć wstęp do tego posta. Ponieważ jednak książek wartych chociaż wspomnienia jest tutaj prawie czterdzieści (!), mogę powiedzieć tylko tyle: mój portfel nie odpocznie sobie za bardzo. Na spokojny kwiecień też nie liczę specjalnie, bowiem już w tym momencie jest sporo fajnych propozycji wydawniczych. No cóż, nie ma co narzekać, tylko czytać...i kupić większe mieszkanie, żeby pomieścić jakoś te skarby.

Tytuły, które pojawią się poniżej, są oczywiście tymi, które chętnie przysposobię do mojej biblioteczki i które wpisują się w moje zainteresowania, możliwe, że specjalnie pomijam książki będące romansami, ponieważ nie jestem nimi zainteresowana. I uważam, że każda książka wydawnictwa Czarne jest absolutnie warta przeczytania - tutaj skromnie wymieniam ich tylko kilka, ale wszystkie zapowiedzi na marzec są godne uwagi.

Na pierwszy ogień idą pozycje, które dla mnie mają priorytet podczas zakupów książkowych, czyli pięć powieści, które powinny być literacką ucztą. Paul Auster "4321" i opowieść o człowieku, któremu dane jest przeżyć swoje życie cztery razy, okrzyknięta już epopeją XXI wieku (Znak, 14.03). Sofi Oksanen "Norma" i opowieść o kobietach w wykonaniu jednej z najwybitniejszych fińskich pisarek (Znak, 26.03). Atticus Lish "Następne życie" i opowieść o przetrwaniu w Nowym Jorku (Wyd. Poznańskie, 14.03). Sana Krasikov "Patrioci", czyli trzypokoleniowa saga rodzinna i powieść szpiegowska w jednym (W.A.B., 14.03). Miranda July "Pierwszy bandzior", czyli przewrotnie o naturze ludzkiej (Pauza, od 28.02. wyłącznie w sieci Empik, ogólnie dostępna od 14.03).


Eve Ensler "Monologi waginy" - to już dwadzieścia lat, odkąd ten manifest kobiecości został po raz pierwszy opublikowany. Wznowienie tej pozycji nie mogłoby się pojawić w bardziej odpowiednim momencie (Poradnia K, 14.03). "Kobiece dwudziestolecie 1918-1939" , czyli o kobietach, które tworzyły kulturę w tym okresie, obszerne opracowanie przywołujące nazwiska, które odeszły w zapomnienie (Uniwersytet Mikołaja Kopernika, dostępna już w sprzedaży). Karl Ove Knausgard "Moja walka 6", czyli zamknięcie ekshibicjonistycznego cyklu (Wyd. Literackie, 28.02). Makis Tsitas "Bóg mi świadkiem", czyli opowieść człowieka, który dotychczas pozostawał bez głosu, czyli odsłona nowej Serii z winnicą od niezawodnych Książkowych Klimatów (5.03).


Cztery wyśmienicie zapowiadające się reportaże. Małgorzata Szejnert "Wyspa Węży", czyli " opowieść o wojnie, która częściej niż walką bywa wyczekiwaniem" (Znak, 14.03). Justyna Kopińska "Z nienawiści do kobiet", czyli zbiór reportaży autorki "Polska odwraca oczy" (Świat Książki, 8.03). Cezary Łazarkiewicz "Koronkowa robota", czyli zdobywca ubiegłorocznej Nagrody Nike o najgłośniejszym procesie dwudziestolecia międzywojennego (Czarne, 14.03). Cezary Łazarkiewicz i Ewa Winnicka "1968. Nadchodzą nowe czasy", czyli ceniona reporterska para o przełomowym roku '68 w Polsce i na świecie (Agora, 14.03).


Kolejne dwa znakomicie zapowiadające się reportaże. Gillian McCain i Legs McNeil "Please kill me. Punkowa historia punka", czyli historia sex, drugs and rock'n'roll w najlepszym wydaniu (Czarne, 14.03). Asne Seierstad "Dwie siostry", czyli opowieść o dwóch norwesko-somalijskich siostrach, które opuszczają Norwegię, aby zacząć nowe życie w Syrii wśród bojowników Państwa Islamskiego (W.A.B., 4.04).

Neil Gaiman "Rzeczy ulotne", czyli zbiór ponad trzydziestu opowiadań w nowym, pięknym wydaniu (MAG, 14.03). Adam Podlewski "Zaułki dobrej nadziei" i tu zamieszczam opis wydawcy, bo najlepiej wyjaśnia o czym książka jest: "Doktor Grzegorz Trzmiel, skromny wykładowca historii informatyki Uniwersytetu Warszawskiego, niespodziewanie zostaje śledczym z ramienia uczelni. Jak się szybko okaże, przeciwności takie jak sztuczna inteligencja, zabijająca leniwych wykładowców, wzorowany na peerelowskim osiedlu park rozrywki oraz knująca zemstę szalona wdowa należą do typowych wyzwań stawianych przez Warszawę stróżom prawa. Stolica przyszłości domaga się swojego detektywa, nawet jeśli sam kandydat tego losu chce uniknąć" (Skarpa Warszawska, 1.03). Cynthia Swanson "Wyśnione życie", czyli prowokujący i niezwykle mocny debiut o kobiecie, która musi pogodzić rzeczywistość z kuszącym światem snów (Wydawnictwo Kobiece, 5.03). Paulien Cornelisse "Korpożycie świnki morskiej", czyli opowieść o perypetii świnki morskiej żyjącej wśród korposzczurów (Muza, 14.03).


Katherine Rundell "Odkrywca", czyli magiczna opowieść o dzieciach-rozbitkach, które zdane są tylko na siebie, aby przeżyć w amazońskiej dżungli (Poradnia K, 14.03). Renata Kijowska "Kuba Niedźwiedź", czyli opowieści o dwóch braciach-niedźwiadkach i innych leśnych zwierzakach (Znak, 14.03). Katarzyna Ryrych "Wilczek", czyli o stanie wojennym dla młodszych czytelników (Wyd. Literatura, 8.03). Michael Ende "Niekończąca się historia", bo jak byłam bobasem, (rzekomo) bardzo lubiłam wpatrywać się w plakat Limahla, czyli piosenkarza wykonującego tytułową piosenkę do filmu na podstawie tej książki. O! (Znak, 26.03)


Z myślą o czytelnikach młodych nie tylko ciałem, ale i duchem:) Małgorzata Musierowicz "Ciotka Zgryzotka", czyli wytęskniony przez wiele czytelniczek powrót do rodziny Borejko (Akapit Press, 14.03). Madeleine L'engle "Pułapka czasu" - wraz z ekranizacją w kinach, w księgarniach pojawia się ten klasyk literatury dziecięcej (MAG, 28.02). Jason Aaron "Thor. Gromowładna. Tom 1" to komiks, w którym młot Thora dzierży wyjątkowo kobieta (Egmont, 28.03). Karen M. McManus "Jedno z nas kłamie", czyli thriller dla młodzieży, głośny tytuł zza oceanu (Prószyński i S-ka, 13.03). Marissa Meyer "Scarlet", czyli drugi tom znakomitej sagi księżycowej, w której Kopciuszek spotyka Czerwonego Kapturka (Papierowy Księżyc, 28.03).


Coś dla tych, co chcą wiedzieć więcej o świecie. Robert Pucek "Sennik ciem i motyli", czyli trzecia już książka autora żyjącego z dala od cywilizacji, tym razem pretekstem do erudycyjnych opowieści stają się ćmy i motyle (Czarne, 28.03). Leigh Calvez "Rzecz o sowach", czyli wraz z autorką tropimy i poznajemy 11 gatunków sów (Muza, 14.03). Dave Goulson "Łąka" - za opisem: "W jaki sposób tykotek rudowłos, którego stukanie w pustym domu może przeprawić o palpitacje, znajduje partnerkę? Po co nam muchy i czy słusznie się ich brzydzimy? Dlaczego motyle mają plamki na skrzydłach? Czy seks pluskwiaków jest bolesny? Jaka szybka bywa ważka? I czy osy zawiązują sojusze?" Czyż to nie brzmi zachęcająco? (Marginesy, 14.03) Tim Peake "Zapytaj astronautę", czyli prawdziwy astronauta odpowiada na pytania i w przystępny, humorystyczny sposób tłumaczy kosmos (Wyd. Kobiece, 9.03). Herman Lindqvist "Wazowie. Historia burzliwa i brutalna", bo: "Herman Lindqvist żywiołowo i dowcipnie opisuje tamte czasy, a przy okazji przypomina, jak rozległym i nowoczesnym krajem była Polska" (Marginesy, 14.03).



I kilka premier dla miłośników mocniejszych wrażeń. J.S.Monroe "Znajdź mnie": "Rosa, dziewczyna Jara Costello, popełniła samobójstwo, kiedy oboje studiowali w Cambridge. Nie ma dnia, żeby Jar o niej nie myślał. Minęło pięć lat, ale mężczyzna nadal obsesyjnie podejrzewa, że Rosa – jego jedyna miłość – żyje. Dręczą go wizje dziewczyny, zaskakująco realistyczne i pojawiające się w nieoczekiwanych miejscach. Jego terapeuta twierdzi, że to halucynacje pożałobne. Po odnalezieniu jej pamiętnika podejmuje rozpaczliwe działania, by zrozumieć okoliczności jej śmierci. Im głębiej zanurza się w sprawę, tym bardziej czuje się zagubiony. Trafia do mrocznego półświatka, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje i nikomu nie można ufać, trafia w sam środek szeroko zakrojonej intrygi, która zmienia wszystko wokół niego raz na zawsze." (W.A.B., 14.03.) Antonio Manzini "Zła pora roku", czyli trzecia część przygód detektywa Rocco Scavione (Muza, 28.03). Leila Slimani "W ogrodzie pożądania", debiut literacki autorki wstrząsającej "Kołysanki" (przeczytaj o niej TUTAJ). Tym razem zmierzymy się z konsekwencjami nieujarzmionego pożądania (Sonia Draga, 28.03). Jensen Jens Henrik "Zanim zawisły psy" to pierwsza z trzech części cyklu o Nielsie Oxenie, byłym żołnierzem duńskich sił specjalnych, zamieszanym w śledztwo mające wyjaśnić serię okrutnych morderstw (Editio,  14.03). Nate Blakeslee "Wilczyca" to w prawdzie książka z gatunku nonfiction, ale zapowiada się bardzo emocjonująco - reporter śledczy bada sprawę wilczycy Szóstki, jednej z najczęściej podglądanych w social mediach, która padła ofiarą bezwzględnego myśliwego (Otwarte, 14.03)



A Wy na co czekacie w marcu? Chętnie się dowiem, może przeoczyłam jakiś ciekawy tytuł:)