środa, 13 września 2017

PARA ZZA ŚCIANY, Shari Lapena


"Para zza ściany", czyli kolejna książka, która powstała na fali sukcesów "Zaginionej dziewczyny" i "Dziewczyny z pociągu", idealnie wpisuje się w założenia tzw. "domestic thrillera", którego akcja z reguły dzieje się w środowisku rodzinnym, domowym, czyli tym tradycyjnie uznanym za bezpieczne, co skutecznie obalają kolejne powieści utrzymane w tej stylistyce. Autorką jest Kanadyjska pisarka, była prawniczka i nauczycielka, dla której "Para" była debiutem literackim, który prawie z miejsca zdobył międzynarodowy rozgłos.

Młodzi małżonkowie, Marco i Anne, pewnego pięknego wieczoru spotykają się z sąsiadami, tudzież lepszymi znajomymi z domu obok, na proszonej kolacji. Mimo iż opiekunka ich sześciomiesięcznej córeczki odwołuje przyjście, nie rezygnują z wizyty, lecz postanawiają dziecko pozostawić samo w domu uśpione w łóżeczku i kontrolować co pół godziny, czy wszystko z nim w porządku. Ta metoda zdaje się zdawać egzamin aż do momentu, gdy grubo po północy wracają do domu i zastają drzwi wejściowe uchylone, zaś łóżeczko córeczki, jeszcze pół godziny wcześniej słodko śpiącej, ziejące pustką. Kto i dlaczego uprowadził malutką Corę?

Jednym z największych plusów "Pary zza ściany" było wykorzystanie motywu depresji poporodowej, choroby o której mówi się wciąż za mało. Matka zmagająca się z tym problemem zwykle narażona jest na stygmatyzację przez społeczeństwo, bo przecież stan macierzyństwa to stan błogosławiony, a niewyspana i styrana, niefunkcjonująca inaczej jak z niemowlakiem na rękach kobieta powinna tryskać zawsze pozytywną energią oraz optymizmem. Autorka całkiem zgrabnie poradziła sobie z tym tematem, wplatając go w fabułę książki. Nie jest to oczywiście wnikliwa analiza samopoczucia matki, bo nie o to tutaj chodzi, ale jej kondycja psychiczna jest pretekstem do snucia rozważań czy będąc w takim stanie pozostaje odpowiednią osobą do sprawowania opieki nad dzieckiem i w świetle zaginięcia dziewczynki rodzi się pytanie, czy mogłaby się przyczynić do jej skrzywdzenia, a nawet do śmierci.

Szczerze mówiąc, nie miałam jakichś większych oczekiwań wobec tego thrillera; okazał się być dokładnie tym, czego się po nim spodziewałam, czyli czytadłem absorbującym na tyle, by wciągnąć mnie w fabułę, ale nie na tyle genialnym, aby nie zapomnieć o nim w kilka dni po odłożeniu go na półkę. Kilka ciekawych zwrotów akcji i dość zaskakujący finał niestety nie potwierdziły gorących zapewnień o wyjątkowości tej pozycji zawartych w blurbie, raczej utwierdziły mnie one w przekonaniu, że mam do czynienia z czymś po prostu dobrym, co czasami jest wystarczającym powodem by po książkę sięgnąć, wszakże nie każda lektura musi być wyjątkowym dziełem, wstrząsającym przeżyciem, czasami po prostu może być dobrze, może być na raz, i tak właśnie jest w przypadku "Pary zza ściany".

W lipcu premierę miała (na rynku anglojęzycznym) kolejna książka autorki, The Stranger In The House. Jej opis (młode małżeństwo, jedno z nich ulega wypadkowi i traci pamięć w dość niejasnych okolicznościach, jak mogło do tego dojść/czy aby na pewno ta osoba cierpi na amnezję, czy tylko udaje, bo tak jest jej wygodnie przez wzgląd na tajemniczy czynnik) trochę mnie niepokoi, mam nadzieję, że autorka nie powiela pomysłów ze swojego debiutu, ale zaskoczy czymś nowym, o czym będę chciała się przekonać, gdy tylko ta książka zostanie wydana i u nas.

Para zza ściany, Shari Lapena, wyd. Zysk i S-ka, 2016, tyt. oryg. The Couple Next Door, przekład: Piotr Kuś, 336 stron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz