czwartek, 26 października 2017

CZASAMI KŁAMIĘ, Alice Feeney


Książka Alice Feeney oparta jest na dość oryginalnym i pozornie prostym pomyśle. Oto młoda kobieta o imieniu Amber w wyniku wypadku trafia do szpitala w stanie śpiączki. Ponieważ jest zarazem bohaterką i narratorką, dowiadujemy się od niej, że gdzieś tam głęboko zachowana jest jej świadomość, kim jest i kim są ludzie ją odwiedzający. Niestety, Amber nie pamięta wydarzeń, które doprowadziły ją do szpitalnego łóżka, na podstawie rozmów, które do niej docierają, stara się dojść prawdy. Dość powiedzieć, że jedyne co kołacze jej się w głowie, to fakt, że jej małżeństwo przechodziło poważny kryzys, zaś jej ostatnim wspomnieniem jest kłótnia z mężem. Pierwszy wniosek, jaki jej się zatem nasuwa, jest taki, że to właśnie mąż usiłował ją zabić. Jaka jest prawda?

Ile prawdy, tyle kłamstw - ta sentencja świetnie podsumowuje wydarzenia, jakie mają miejsce w książce. Chociaż zaczyna się niepozornie, im dalej w las, tym bardziej zdezorientowany będzie czytelnik, na co bez wątpienia ma wpływ sposób, w jaki opowiedziana jest cała historia. Mamy bowiem podział na trzy perspektywy czasowe: przedtem, czyli wydarzenia z dzieciństwa bohaterki sprzed piętnastu lat, wtedy, czyli wydarzenia mające miejsce na tydzień przed wypadkiem oraz teraz, czyli pobyt w szpitalu. Gdy będziemy poznawać kolejne wątki i będziemy próbowali dopasować do siebie te fragmenty wiedzy, jakie zostaną nam ujawnione, warto mieć wciąż na uwadze słowa, które nie na darmo stanowią tytuł (a także w sumie spojler?) książki. Dość powiedzieć, że autorka w bardzo sprawny sposób odkrywa przed nami fakty, które rzucają nowe światło na bohaterów i zupełnie zmieniają sposób, w jaki ich postrzegamy, przy okazji wprawiając czytelników w stan osłupienia.

Jak już wspomniałam na samym początku, opowiadanie historii przez kobietę pozostającą w śpiączce jest ciekawym wyborem, który jednak wydaje się być ryzykowny. Trzeba bowiem sprawić, aby czytelnik uwierzył, że narratorka jest bezradna, zarówno wobec tego, co dzieje się wokół niej, a także wobec własnego ciała, które momentami wydaje się być najbardziej zdradliwe. Na szczęście autorce udaje się tego dokonać, a jednocześnie przez ten zabieg zapewnia swojej bohaterce na wstępie ogromny kredyt zaufania, kto bowiem nie współczułby człowiekowi będącemu na granicy życia i śmierci? Pomimo moich pozytywnych wrażeń mam jednak pewne zastrzeżenia. Owszem, lektura jest wciągająca i zaskakująca, ale jednocześnie wpisuje się w pewien trend, który każe autorom thrillerów/kryminałów/książek sensacyjnych tworzyć mało wiarygodnych bohaterów, począwszy od książki, od której wszystko się zaczęło, czyli "Zaginionej dziewczyny", a potem "Dziewczyny z pociągu", "Pary zza ściany" i innych. W tym aspekcie "Czasami kłamię" nie stara się nawet stwarzać żadnych pozorów, bowiem już sam tytuł krzyczy o tym z okładki, trudno więc oczekiwać czegoś innego. Oczywiście, wykonanie jest bardzo dobre, ale miło byłoby dodać do tego otoczkę większej tajemnicy, co wprawniejszy czytelnik może jednak przewidzieć, jakie asy w rękawie trzyma autorka. Szkoda również, że tło społeczne nie jest bardziej rozbudowane, a zamiast tego pojawia się leniwy stereotyp biedniejszej, patologicznej rodziny w zderzeniu z bogatą i sympatyczną, zwłaszcza, że moim zdaniem ma to dość spory wpływ na całą fabułę.

Myślę, że czytelnicy rozpoczynający swoją przygodę z thrillerami czy literaturą sensacyjną, a także ci bardziej zorientowani na literaturę obyczajową, będą zadowoleni z wrażeń podczas lektury, jak i po jej ukończeniu. Wytrawniejszy miłośnik książek z dreszczykiem może być usatysfakcjonowany przebiegiem akcji, traktując "Czasami kłamię" jako przyjemny przerywnik pomiędzy książkami o cięższym ładunku gatunkowym. Dobra i wciągająca rozrywka na jeden, dwa jesienno-zimowe wieczory.

Czasami kłamię, Alice Feeney, wyd.W.A.B., 8 listopada 2017, tyt. oryg. Sometimes I Lie, przekład: Agnieszka Walulik, 400 stron

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz