czwartek, 18 stycznia 2018

TO JEST NAPAD! CZYLI KAWAŁEK NIEZNANEJ HISTORII AMERYKI, Marek Wałkuski



Charakterystyczna scena: uzbrojeni po zęby ludzie w kominiarkach wbiegają do banku, terroryzują kasjerów i klientów bronią, ładują jak najwięcej pieniędzy w wielkie worki, po czym znikają równie prędko jak się pojawili. Taki klasyczny obrazek z filmu kojarzy prawie każdy, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie określić, jaki to był konkretnie film i kiedy go widzieliśmy, niezaprzeczalnie jednak jest to uproszczony schemat napadu na bank, jaki funkcjonuje w naszych wyobrażeniach. Jednak w rzeczywistości, ile napadów na bank, tyle indywidualnych scenariuszy, o czym przekonuje nas dziennikarz radiowej Trójki, Marek Wałkuski, od dziesięciu przeszło lat relacjonujący na antenie radia anegdoty związane z mniej lub bardziej udanymi rabunkami mającymi miejsce w Stanach Zjednoczonych, kolebce napadów na bank. Po przeczytaniu jego książki, "To jest napad!", trudno nie oprzeć się wrażeniu, że stały się one wręcz tradycją narodową tego kraju.

Z raportów FBI wynika, że najwięcej skoków na banki ma miejsce w piątek. Najpopularniejsza pora dnia to godziny przedpołudniowe - od 9 do 11 rano. Położenie banku nie ma znaczenia. Równie często rabowane są banki w dużych aglomeracjach, jak i te na przedmieściach czy w małych miasteczkach. Wbrew temu co pokazuje się w filmach, napady na banki mają zazwyczaj spokojny przebieg. Choć w większości przypadków sprawcy demonstrują broń albo udają, że ją posiadają,  to tylko w jednym na 35 napadów dochodzi do użycia przemocy. W 2016 roku w ponad 4200 napadach obrażenia odniosły jedynie 43 osoby. W wielu przypadkach byli to sami sprawcy, którzy podczas ucieczki spowodowali wypadki samochodowe lub zostali postrzeleni przez policjantów. W 2016 roku podczas napadów na banki zginęło osiem osób, w tym siedmiu rabusiów.
Obok anegdotek znajdziemy również całkiem poważne informacje, autor przybliża nam bowiem historię banków, broni, pieniędzy, jak pracuje policja i FBI, czyli wszystko to, co związane jest z tematem przewodnim książki. Obserwując, jak zmieniał się charakter banków, rodzaj i dostępność broni, a także jak na przestrzeni lat ewoluował scenariusz samego napadu, kto go dokonywał kiedyś, a kto obecnie, możemy wiele dowiedzieć się o samych Stanach Zjednoczonych, wiele nam to mówi o tym jakie zmiany zaszły w społeczeństwie w ciągu tych kilku stuleci. Sporą część poświęcono słynnym napadom i rabusiom, którymi ekscytowały się media i zafascynowani byli postronni obserwatorzy, a ich życie i wszelkie działania poza prawem obrosły w legendę. Ludzie ci znaleźli swoje miejsce w kulturze jako niepokorni buntownicy wyłamujący się z systemu, żyjący na krawędzi, do dzisiaj wszakże stanowią symbol rebelii - dość wspomnieć film z Bradem Pittem, który wcielił się w rolę Jessie James'a czy też choćby odwołania do Bonnie i Clyde'a w piosenkach Beyonce i Jay-Z.

To jest jedna z tych książek, podczas czytania których nie jestem w stanie usiedzieć na miejscu, ale koniecznie muszę podzielić się dopiero co przeczytanym fragmentem z całym światem, ewentualnie z moim mężem, gdyż to właśnie on, nieszczęsny, przeważnie jest na podorędziu. Bombarduję go wówczas serią zdań rozpoczynających się od: "A czy wiesz/wiedziałeś, że..." lub "Słuchaj, to jest dobre...". "To właśnie napad!" jest ogromną skarbnicą wiedzy na temat nie tylko samych napadów, ale i historii i kultury samych Stanów Zjednoczonych. Jestem pełna podziwu dla autora, jak lekko i przystępnie, wręcz w gawędziarskim tonie prowadzi czytelnika przez meandry historii, nie nudząc, ale bawiąc. 

A oto jedna z moich ulubionych anegdot mówiąca o tym, że nie każdy, kto napada na bank, robi to kierowany żądzą natychmiastowego wzbogacenia się:
(..) Zrozumienia u sędziego nie znalazł natomiast siedemdziesięcioletni Lawrence Ripple z Kansas City, który chciał iść do więzienia, ponieważ nie mógł wytrzymać nieustających kłótni z żoną. Gdy we wrześniu 2016 roku po raz kolejny zaczęła się na niego wydzierać z powodu nie naprawionej pralki, wziął długopis i kartkę, napisał coś na niej i wyszedł z domu, zapowiadając, że woli zgnić za kratami, niż z nią żyć. Kilka minut później wszedł do banku i podał kasjerowi kartkę z tekstem: "Mam pistolet . Daj mi wszystkie pieniądze". Gdy otrzymał plik banknotów, siadł na podłodze w korytarzu i wdał się w pogawędkę z bankowym strażnikiem. Po aresztowaniu opowiedział agentom FBI, jaką to zołzę poślubił, i wyjaśnił, że nie mógł wytrzymać ciągłych awantur. Sędzia Carlos Murguia nie posłał jednak Ripple'a do więzienia, tylko wymierzył wyrok pół roku... aresztu domowego.
Książkę serdecznie polecam każdemu, niezależnie od wieku, płci czy zainteresowań - podczas czytania zawsze staram się być obiektywna i zwracać uwagę na wady i zalety mojej aktualnej lektury, a tutaj nie jestem w stanie do niczego się przyczepić. Jest napisana bardzo przystępnie, gawędziarsko, widać duże poczucie humoru autora i naprawdę wiele można się z niej dowiedzieć, nie tylko o samych rabunkach, ale też o kulturze i historii Stanów Zjednoczonych. I jeszcze do tego tak pięknie wydana, że czytanie jej jest czystą przyjemnością - oprawa miękka, ale jednocześnie dość sztywna, aby dać komfort trzymania, gładki, "śliski", jak ja to nazywam po laicku, papier, dużo zdjęć i ilustracji. Może lepiej nie używać zawartych tutaj anegdot i wiadomości do planowania idealnego napadu na bank, ale przeczytać tę książkę naprawdę warto.

A mowa o...

To jest napad!Czyli kawałek nieznanej historii Ameryki, Marrek Wałkuski, wyd. Editio, 25 października 2017r., 336 stron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz