piątek, 29 czerwca 2018

TYSIĄC WSPANIAŁYCH SŁOŃC, Khaled Hosseini



W debiutanckim "Chłopcu z latawcem" Khaled Hosseini prezentował głównie bohaterów płci męskiej i co za tym idzie, męski punkt widzenia - mało tam było kobiecych postaci, mało o życiu kobiet w Afganistanie. Cieszy mnie więc, że autor zdecydował się poświęcić im całą swą drugą powieść i bez zbędnego upiększania pokazuje jak trudny jest ich los. Bo w rzeczywistości jest wręcz fatalny - prawa kobiet są przestrzegane w niewielkim stopniu, a jak pokazują rozmaite raporty międzynarodowych organizacji pozarządowych, ich sytuacja jest najgorsza w świecie.

Podczas rządów talibów w latach 1996-2001 kobiety cofnięto niemal do średniowiecza. Talibowie odebrali im niemal wszystkie przywileje i prawa, którymi mogły się cieszyć do tej pory - zakazano im pobierania edukacji, wykonywania pracy zarobkowej, korzystania z usług lekarza czy ograniczonej liczby rozrywek tylko w obecności towarzyszącego im mężczyzny. Kobieta nie mogła wyjść sama z domu i odezwać się do kogokolwiek niepytana, za złamanie tego zakazu szariat przewidywał srogie kary - jedyne słuszne miejsce kobiety było w domu przy dzieciach i mężu. Na szczęście obalenie talibów pozwoliło na znaczną poprawę ich niedoli - uchwalona w 2004 roku konstytucja zagwarantowała równouprawnienie, dzięki któremu kobiety wróciły do szkół, zasiadają także w parlamencie, jest to jednak dopiero początek ich walki o wolność jaką znamy choćby w Polsce. Wśród wszystkich samobójców kobiety stanowią miażdżącą większość - aż 95%. Według raportu Human Watch Rights z roku 2006 aż 85% kobiet zaznaje przemocy fizycznej, albo jest przymuszana do małżeństwa. Znane są przypadki, głośne na cały świat, gdy afgańskie działaczki na rzecz praw kobiet zostały brutalnie zamordowane. Gwałt w małżeństwie prawie został zalegalizowany w 2009 roku, natomiast mordy honorowe nadal mają miejsce - w 2014 roku ustawa, która miała ich zakazać została odrzucona przez rząd.

W takich właśnie realiach Hosseini osadził swoją kolejną książkę. Jeśli "Chłopiec z latawcem" był opowieścią o ojcach i synach, w "Tysiącu wspaniałych słońc" autor przenosi swoje zainteresowanie w obszar relacji matek i córek, i to właśnie o nich opowiada. Mariam, jako nieślubne dziecko, już od najmłodszych lat żyje w obrzeżach społeczeństwa jako osoba napiętnowana stygmatem. Wydaje jej się, że chociaż aranżowane, małżeństwo z dużo starszym od niej Raszidem i przeprowadzka do Kabulu będą szansą na nowy początek. Niestety, los chce inaczej - po serii poronień kobieta staje się dla męża-radykała tylko kucharką i workiem treningowym, który nie może nawet bez jego wiedzy wyjść z domu, zamyka się więc w sobie i stara się jakoś pogodzić z tą niewesołą egzystencją. Wszystko zmienia się, gdy w ich domu pojawi się nastoletnia Soraya, która zostaje sama na świecie, gdy jej rodzice giną gdy na jej dom rodzinny spada bomba. Dziewczyna zgadza się na propozycję Raszida i wkrótce zostaje jego drugą żoną. Obie panie, po początkowych niesnaskach zaczyna  łączyć więź, taka, która okaże się silniejsza od uderzeń męża-potwora i która przyniesie im wybawienie.

W młodszej od siebie Sorayi Mariam znajduje córkę, jakiej nigdy nie dane było jej mieć, w sobie zaś - matkę, jakiej sama nie miała. Uczucia i szacunek jakim darzą się wzajemnie kobiety pozwala im się stać nie tylko sprzymierzeńcami zjednoczonymi przeciwko wspólnemu wrogowi, ale przede wszystko prawdziwą rodziną, dla której są skłonne do największych poświęceń. Miłość, jaka pojawia się w tak smutnym miejscu jakim jest Kabul i w tak niecodziennych okolicznościach, pomaga im obu przetrwać najgorsze, daje siłę do walki i determinację. Hosseini jeszcze raz udowadnia, że potrafi tworzyć piękne opowieści, smutne, bardzo przejmujące, ale i dające nadzieję - niezależnie od zła, które było w Twoim życiu, wciąż masz szansę na lepsze jutro. Za to bardzo cenię tego pisarza, zresztą nie tylko ja - jego powieści wciąż nadal są bardzo popularne, chociaż od ich premiery minęły już lata świetlne patrząc na tempo rynku wydawniczego. I zgodzę się z opiniami, które wielokrotnie słyszałam - o tych książkach nie da się łatwo zapomnieć.

W patriarchalnym, konserwatywnym afgańskim społeczeństwie kobieta ma tylko obowiązki, nie ma praw. Nie ma nawet prawa do obrony własnej. Mężczyzna stojący nad kobietą jako jej prawny opiekun, czy to ojciec, brat czy mąż, trzyma jej los w garści i tylko od jego dobrej woli zależy jak będzie wyglądało jej życie - lub też je zakończyć. Pojęcie przemocy domowej nie istnieje, mówi nam autor. Jest tylko mąż, który każe swą żonę za nieposłuszeństwo, które jest mu przecież winna. Gdy bohaterki chciały wziąć sprawy w swoje ręce i uciekając przed mężem próbowały opuścić Kabul, próba odzyskania wolności spaliła na panewce. Jedną z kluczowych scen w całej powieści jest ta, gdy zdesperowana Soraya rozmawia z przesłuchującym je policjantem (bo samotnie podróżujące kobiety oczywiście zatrzymała do wyjaśnienia sprawy policja) i z jej ust pada poważny argument: w momencie, gdy dookoła cały Afganistan płonie, gdy obala się rząd za rządem, w niekończącym się korowodzie przemocy codziennie giną niewinni, przestają istnieć całe ulice, wymierają rodziny, jak wielką zbrodnią jest pragnienie dwóch kobiet, aby żyć z dala od swego oprawcy? Jak bardzo nieludzkie jest prawo, które na to pozwala?

O ile książka jest w głównej mierze podporządkowana kobietom i różnym aspektom związanym z ich życiem w Afganistanie, pojawia się tu również wątek religijny. Starsza z bohaterek, Mariam, swe ukojenie znajduje właśnie w Koranie, wiara pomaga jej przeżyć najgorsze lata małżeństwa, gdy skazana była na niekończącą się przemoc i samotność. To właśnie wiara pomogła jej trzymać demony na wodzy, gdy wydawało się, że nie ma już dla niej ratunku. To opatrzności boskiej przypisywała pojawienie się w jej życiu ludzi, których mogła obdarzyć zasłużoną miłością i dla których była w stanie wszystko poświęcić. I tak właśnie przedstawiony jest Islam, jako religia miłości i nadziei, religia, która jest dla wszystkich, nie dzieli ludzi na tych lepszych i gorszych (czyli głównie na mężczyzn i kobiety...) To, że w imię Islamu dochodzi do najgorszych zbrodni, jest efektem działań grupy ekstremistów, którzy naginają nauki Koranu do własnych celów, do próby zdominowania reszty społeczeństwa, i to oni są odpowiedzialni za krzywdzący stereotyp, jaki pojawił się za ich sprawą: muzułmanin równa się dżihadysta.

Zawsze denerwowała mnie niesprawiedliwość i krzywda zadawana ludziom bezbronnym, a dodatkowo jako kobieta i matka dwóch córek dodatkowo trudno znoszę przedmiotowe i upodlające traktowanie innych kobiet, tak jak ma to miejsce właśnie w Afganistanie. Lektura "Tysiąca wspaniałych słońc" była przykra i niełatwa, i niemożliwe jest nazwanie jej przyjemną czy rozrywkową. To co opisuje Hosseini rozdziera serce i burzy rozum, ale jest jednocześnie bardzo potrzebne. Wytrąca ze strefy komfortu i każe docenić tę wolność, której jednak jako kobiety mamy w Polsce pod dostatkiem - owszem, idealnie nie jest, ale za taki stan rzeczy niejedna kobieta byłaby wiele oddać. To bardzo wartościowa książka, zwłaszcza w dzisiejszym kontekście kryzysu uchodźczego - jej przeczytanie powinno być obowiązkowe dla ludzi, którzy głoszą krzywdzące, niczym nie uzasadnione puste frazesy, być może poznanie historii głównych bohaterek trochę pomogłoby im zrewidować poglądy. Największą siłą powieści Hosseiniego jest wiarygodność - bo chociaż wydarzenia i postaci są fikcyjne, przemoc jakiej doświadczają jest autentyczna i jest udziałem wielu tysięcy rzeczywistych kobiet, z których niejedna skrywa równie - jeśli nawet nie bardziej - przerażającą historię jak ta opowiedziana przez pisarza.

Z lżejszych rzeczy, dotyczących samej książki, podoba mi się pomost jaki autor zbudował pomiędzy "Chłopcem z latawcem" a właśnie "Tysiącem wspaniałych słońc". Obie książki łączy instytucja sierocińca i jego dyrektora, człowieka dobrego, opiekującego się troskliwie dziećmi, chociaż jest to postać jednak kontrowersyjna - aby zapewnić wszystkim podopiecznym wyżywienie i ochronę przed talibami, co jakiś czas oddaje jedną z sierot na łaskę i niełaskę nikogo innego jak właśnie talibów - o tym, jak bardzo niemoralne jest to zachowanie, można wiele dyskutować i z pewnością niejeden klub książkowy bierze tę kwestię na warsztat (bo książki Hosseiniego, z tego co zdążyłam się zorientować, cieszą się wśród nich sporą popularnością). Ja jestem jednak ciekawa, czy tę samą postać spotkam w kolejnej książce autora, którą już niebawem będę czytać, czyli w "I góry odpowiedziały echem". Jeśli tak, to będzie tylko kolejny dla mnie dowód na pomysłowość i zgrabny warsztat pisarza.

Jeśli chcesz dowiedzieć się nieco więcej na temat kobiet w Afganistanie, możesz sięgnąć po:
- film na podstawie książki Deborah Ellis (jeszcze nie czytałam, ale po filmie koniecznie muszę to nadrobić) Żywiciel/The Breadwinner, dostępny m.in. na platformie Netflix -link do opisu filmu na stronie festiwalu filmowego Kino w Trampkach
- raport organizacji Human Rights Watch o Afganistanie z roku 2014 - link
- artykuł w Newsweek Polska odnośnie samego położenia kobiet, a także o filmie dokumentalnym na ten temat, który był tworzony przez Polki - artykuł - strona oficjalna filmu

Sama dopiero zaczynam zgłębiać ten problem, dlatego jeśli ktoś dysponuje jeszcze jakimś ciekawym źródłem, czy to książką, czy filmem, bardzo proszę o podzielenie się nim w komentarzu.

A mowa o...
Tysiąc wspaniałych słońc, Khaled Hosseini, wyd. Albatros, 18 maja 2018r., tyt. oryg. A Thousand Splendid Suns, przekład: Anna Jęczmyk, 432 strony



Książka na stronie wydawnictwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz