poniedziałek, 25 czerwca 2018

CHŁOPIEC Z LATAWCEM, Khaled Hosseini


Wierzę, że są takie książki, które mogą nami wstrząsnąć i zmienić nasz sposób myślenia na świat i na życie, ale stawiają nam pewien wymóg: musimy być na nie gotowi. Czas, gdy po nie sięgamy, musi być ku temu odpowiedni. Gdy zrobimy to w złym momencie - cała mądrość w niej zawarta może nam umknąć, możemy jej nie zrozumieć i nie docenić odpowiednio. Może to nawet oznaczać, że książka musi na nas poczekać kilka lat - lub jeśli spojrzymy z innej perspektywy, my na książkę - ale przez ten czas dojrzewamy do tego, co najlepszego ma nam do zaoferowania. Tak właśnie jest ze mną i twórczością Khaleda Hosseiniego. O tym, że "Chłopiec z latawcem" jest wart przeczytania wiedziałam już od dawna, widziałam go na wielu listach najlepszych książek, słyszałam wiele zachwytów, jednak literatura, a raczej generalnie kultura Bliskiego i Środkowego Wschodu nigdy nie wydawała mi się na tyle pociągająca, by sięgać po książkę Hosseiniego. Musiały minąć ponad dwie dekady od ukazania się książki, abym do niej dojrzała - ale warto było dać sobie tyle czasu. Będąc po lekturze zarówno "Chłopca z latawcem" jak i "Tysiąca wspaniałych słońc" mogę zdecydowanie powiedzieć, że będą to książki, które zostaną ze mną na długo, a Hosseini trafił do czołówki moich ulubionych autorów.

Ta przetłumaczona na 42 języki i wydana w 38 krajach pozycja, początkowo miała ukazać się tylko w formie opowiadania. Historia dwóch chłopców puszczających latawce w Kabulu została zainspirowana w 1999 roku przez wiadomość, że w rodzinnym kraju autora, Afganistanie, Talibowie zakazali właśnie tej rozrywki. Na Hosseinim, który co prawda opuścił ojczyznę w wieku jedenastu lat, ale jako dziecko biegał z latawcem tak jak wielu afgańskich chłopców, informacja ta zrobiła tak ogromne wrażenie, że postanowił uczynić ją przedmiotem swego opowiadania. Odrzucone przez redakcje Esquire i The New Yorkera trafiło do szuflady na dwa lata - odkrywszy je ponownie w 2001 roku, autor postanowił stworzyć na jego podstawie książkę. Tym razem jego twórczość spotkała się z zainteresowaniem wydawców, na co wpływ mogła mieć m.in. sytuacja polityczna po atakach na WTC we wrześniu 2001 i wkroczenie Amerykanów do Afganistanu - i w maju 2003 roku "Chłopiec z latawcem" trafił na półki księgarń.

W książce znajdziemy kilka istotnych wątków, tym głównym jest jednak relacja dwóch chłopców, Amira i Hasana, i to jaki wpływ miała na całe ich dorosłe życie. Chociaż wychowywali się razem i byli towarzyszami zabaw, dzieliła ich przepaść społeczna ("Mieszkaliśmy w tym samym domu, ale w zupełnie innych kręgach istnienia"). Wywodzący się z bogatej i szanowanej rodziny Amir pobierał edukację i cieszył się różnymi luksusami i przywilejami, które były zupełnie poza zasięgiem jego kolegi. W tym samym czasie Hasan, z pochodzenia Hazar, członek mniejszości narodowej prześladowanej przez Pasztunów, wraz z ojcem pracujący w domu Amira jako służący, doświadczał licznych upokorzeń ze strony swych rówieśników, tym dokuczliwszych, im starsi się stawali. Związek tych dwóch był niejednoznaczny. Nie był to rodzaj przyjaźni, w której obie strony były równie zaangażowane i dawały z siebie po równo - bezinteresowne oddanie ubogiego chłopca, jego przywiązanie i miłość początkowo łaskawie przyjmowane przez Amira, z czasem zaczęły mu ciążyć, zwłaszcza gdy doszło do wydarzenia, które zaważyło na całej ich przyszłości, gdzie Amir zamiast obronić swego towarzysza przed krzywdą z rąk chuliganów, wybrał tchórzostwo. Odtąd obecność Hasana przypominała mu o słabości, jaką się wykazał, niegodnego postępowania, które mogłoby jeszcze bardziej narazić go na dezaprobatę ojca. W wyniku tego zdarzenia Amir odsuwa od siebie Hasana, a w rezultacie mały Hazar znika z jego życia na zawsze. Z konsekwencjami swoich czynów Amir będzie musiał mierzyć się przez całe swoje dorosłe życie, zawsze gdzieś w podświadomości będzie przeświadczony, że jest złym człowiekiem, który nie zasługuje na dobre życie. Dlatego gdy pojawi się szansa na odkupienie swoich win, chwyci jej się mocno.

Poczucia winy jest sporo w "Chłopcu..." Spowodowane jest nie tylko zdradą wobec towarzysza lat dziecięcych, ale także wobec własnej ojczyzny, którą Amir opuszcza na kilka dekad, pozostawiając za sobą przyjaciół i krewnych. Powrót do Afganistanu po latach okazuje się wstrząsającym przeżyciem, bowiem to, co zastaje to kupa gruzu i ludzi, którzy usiłują przeżyć pomimo restrykcyjnego rządu Talibów i wszechobecnej przemocy - widok tak odmienny od tego hołubionego w myślach. Podczas gdy on wiódł spokojne i bezpieczne życie za oceanem, Talibów oglądając jedynie na ekranie telewizora, tu na miejscu każdego dnia dochodziło do tragedii. Bezsilność, gniew i wyrzuty sumienia to emocje, które towarzyszą mu podczas odkrywania na nowo Kabulu. Jednak to właśnie powrót w rodzinne strony i konfrontacja z przeszłością stają się punktem zwrotnym dla bohatera - w momencie, gdy przestaje uciekać przed swoimi demonami i bierze sprawy w swoje ręce, w miejsce nieustającego poczucia porażki pojawia się uczucie spełnienia. I to właśnie jest główne przesłanie "Chłopca z latawcem" - przebaczenie jest możliwe. Chociaż czas nie wymaże dawnych grzechów, możemy mieć wpływ na przyszłość, nasze dobre uczynki są w stanie chociaż trochę zniwelować uczynione przez nas zło. "Znowu można być dobrym" słyszy Amir. Póki żyjesz, jesteś w stanie jeszcze wiele zmienić, jeśli tylko sobie na to pozwolisz.
 
Wielką siłą książki są motywy, które autor wkomponował w swoją powieść: przyjaźń, zdrada, wina, odkupienie, niełatwa miłość pomiędzy ojcem a synem, prześladowanie na tle rasowym. Zręcznie połączone przez autora, układają się w całość, która wzbudza w czytającym wiele uczuć, nie ocierając się przy tym o tanią emocjonalność. Poruszane problemy, chociaż wkomponowane w historię bohaterów pochodzących z Afganistanu i wyznających islam, są uniwersalne dla ludzi na całym świecie i każdy może się do nich odnieść. Jednocześnie autorowi udało się oddać niepowtarzalny klimat swojej ojczyzny i jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych cech tych dwóch dotychczas przeczytanych przeze mnie książek Hosseiniego, ta wyczuwalna obecność niemego bohatera jakim jest Afganistan, Kabul w szczególności. Targane konfliktami państwo, przechodzące z rąk do rąk, miejsce rozlewu krwi, głównie niewinnych ludzi, niegdyś tętniące życiem, pełne historii i kultury, zaś w momencie, gdy u władzy byli Talibowie - ruina, składowisko gruzów, wśród których ludzie usiłują zachować pozory normalności, a wielu z nich nie pamięta lub też nie zna życia innego niż to, w które wkomponowany jest huk spadających na domy pocisków.

Pytanie, które zazwyczaj stawiam sobie podczas czytania każdej książki, to czy jej przesłanie jest wciąż aktualne i czy będzie takie za lat dziesięć, dwadzieścia, sto - czy przetrwa próbę czasu. W przypadku "Chłopca z latawcem" odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca. "Chłopiec..." nie prędko straci swą moc poruszania czytelników na całym świecie i na długo pozostanie w gronie najbardziej wartościowych książek. A wracając do wstępu, w którym napisałam, że książka jest w stanie zmienić światopogląd czytającego: tak, Hosseini zmienił mój sposób patrzenia na region, który opisuje: umiejscowił go mapie mojej świadomości i zaludnił ludźmi takimi jak ja i moi bliscy, ludźmi, którzy pragną jedynie spokojnie cieszyć się swoją bliskością, a pozbawieni są tego luksusu. I dzięki temu właśnie "Chłopiec z latawcem" jest jedną z najlepszych i najważniejszych książek, które ostatnimi czasy przeczytałam.

A mowa o...
Chłopiec z latawcem, Khaled Hosseini, Wyd. Albatros, 18 maja 2018 roku, tyt. oryg. The Kite Runner, przekład: Maria Olejniczak-Skarsgard, 416 stron

Książka na stronie wydawnictwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz